TdF: niespodziewane problemy, a później zwycięstwo. Mistrz pokazał moc

Twitter / Eurosport / Na zdjęciu: Remco Evenepoel, który miał problemy
Twitter / Eurosport / Na zdjęciu: Remco Evenepoel, który miał problemy

Podczas 7. etapu Tour de France miała miejsce jazda na czas. Wykorzystał to Remco Evenepoel, który okazał się być najszybszy i dzięki temu odrobił część strat do lidera wyścigu Tadeja Pogacara. Nie obyło się jednak bez problemów mistrza świata.

W piątek, 5 lipca odbył się 7. etap Tour de France. Po raz pierwszy w tegorocznym francuskim klasyku odbyła się jazda na czas, która miała być idealną okazją dla Remco Evenepoela i innych, żeby odrobić stratę do liderującego Tadeja Pogacara.

Mistrz świata w jeździe na czas był faworytem nieco ponad 25-kilometrowej trasy. I już przy pierwszym pomiarze miał 3 sekundy przewagi nad Słoweńcem. Belg po podjeździe (14,4 km) jeszcze powiększył przewagę do 10 sek.

Jednak na ostatnim międzyczasie (19,9 km) przewaga Evenepoela nad Pogacarem stopniała do 6 sekund. Gdyby tego było mało, to Belg jeszcze mocno się wystraszył, gdy myślał, że złapał gumę. Ostatecznie jednak usterka opony nie miała wpływu na jego dalszą jazdę.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ma 41 lat i jej uroda wciąż jest zniewalająca

W końcówce faworyt etapu podkręcił tempo i ostatecznie okazał się nieuchwytny, dzięki czemu po raz pierwszy w karierze triumfował w "Wielkiej Pętli". Lider wyścigu ostatecznie stracił do niego 12 sekund, co oczywiście miało wpływ na klasyfikację generalną.

Mimo że Pogacar powiększył przewagę nad obrońcą tytułu Jonasem Vingegaardem, to musi uważać na Evenepoela. Belg bowiem za sprawą końcowego triumfu zmniejszył do niego stratę, która obecnie wynosi 33 sekundy.

7. etap TdF na 86. miejscu zakończył z kolei Michał Kwiatkowski. Nieco lepiej wygląda jego sytuacja w klasyfikacji generalnej, gdzie zajmuje obecnie 65. pozycję.

Przeczytaj także:
Zacięta walka w Tour de France. Potrzebny był fotofinisz

Komentarze (1)
avatar
astom
5.07.2024
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Dla higieny to moglibyście o Kwiatkowskim nie wspominać.