5. etap Tour de France odbył się w środę, 3 lipca i przeszedł do historii. Najlepszy bowiem okazał się Mark Cavendish, dzięki czemu objął prowadzenie w klasyfikacji wszechczasów, o czym pisaliśmy TUTAJ.
W kolejnym dniu kolarze mieli do przejechania jedynie 163 kilometry po praktycznie całkowicie płaskiej trasie. Podczas trasy do historycznej stolicy Burgundii musieli jednak mierzyć się ze zmiennymi warunkami pogodowymi.
Prób ucieczek nie brakowało, ale były one nieliczne i w dodatku wszystkie się nie powiodły. Cała duża grupa mknęła do mety w bardzo szybkim tempie, co zatem było doskonałą okazją dla najszybszych zawodników peletonu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ma 41 lat i jej uroda wciąż jest zniewalająca
O sporym pechu mógł mówić zwycięzca poprzedniego etapu, bowiem Cavendish zanotował defekt. Mimo to znalazł się w grupie zawodników, która miała szansę na końcowy triumf. Na kilometr przed końcem zmagań działo się jednak wiele.
Ostatecznie na kreskę razem wpadło kilku kolarzy i początkowo niewiadomą było, kto przekroczył linię mety jako pierwszy. O tym zadecydował fotofinisz, dzięki któremu jasne stało się, że to Holender Dylan Groenewegen z ekipy Jayco ALUla minimalnie pokonał Jaspera Philipsena z Alpecin-Deceuninck.
Philipsen ostatecznie jednak zajął odległe, 102. miejsce. Sędziowie przesunęli go na koniec grupy oraz ukarali grzywną 500 franków szwajcarskich i odebraniem 13 punktów w klasyfikacji punktowej z uwagi na nieregulaminowy sprint i zmianę toru jazdy.
Warto jednak podkreślić, że 6. etap nie zmienił nic w klasyfikacji generalnej. Przed piątkową "czasówką" lider Słoweniec Tadej Pogacar ma 45 sekund przewagi nad drugim Belgiem Remco Evenepoelem i 50 nad ubiegłorocznym zwycięzcą Duńczykiem Jonasem Vingegaardem. 64. miejsce zajmuje z kolei Michał Kwiatkowski, który w czwartek był 37.