Indywidualny sprint mężczyzn w kolarstwie torowym to konkurencja, w której upatrujemy medalową szansę dla Polski za sprawą Mateusza Rudyka. Wicemistrz Europy w sprincie dopiero przed tygodniem otrzymał zgodę na start w igrzyskach olimpijskich, ponieważ 26 lipca Polak znalazł się na liście zawodników tymczasowo zawieszonych za stosowanie dopingu.
Okazało się, że chodzi o insulinę, której Rudyk jako cukrzyk musi używać. Substancja znajduje się na liście środków zabronionych, jednak można go stosować po przedstawieniu odpowiednich dokumentów. Pozwolenie Polaka nie zostało dostarczone na czas, co poskutkowało zawieszeniem. Na szczęście 31 lipca Rudyk został dopuszczony do rywalizacji.
Sprint mężczyzn rozpoczyna się od eliminacji, w których udział bierze 30 zawodników. W kwalifikacjach każdy kolarz pokonuje jedno okrążenie (200 metrów) najszybciej, jak potrafi. Na podstawie uzyskanych czasów zawodnicy są rozstawiani w parach do kolejnej rundy. Najwyżej sklasyfikowani kolarze w eliminacjach rywalizują z najniżej sklasyfikowanymi w 1/32 finału. Na etapie kwalifikacji z dalszymi zmaganiami żegna się 6 najsłabszych zawodników.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Stanowczy głos przed meczem z USA. "Bardzo nie lubię"
Mateusz Rudyk wystartował z nr 27 i jedno okrążenie pokonał w czasie 9,416 sekundy. Wynik ten, choć jest nowym rekordem Polski, dał Mateuszowi dopiero 11. miejsce w eliminacjach, które wygrał faworyt Harrie Lavreysen. Holender przy okazji ustanowił nowy rekord świata - 9,088 sekundy.
W 1/32 finału w sprincie o godz. 14:30 Mateusz Rudyk zmierzy się z Australijczykiem Samem Dakinem.
Zobacz też:
Koszmar Polaka trwa. Nie ma wstępu do wioski olimpijskiej. Powód?
"Zabiliście naszą dyscyplinę". Gorzkie słowa Polaka w Paryżu