Mijają godziny, mijają dni, a sytuacja Mateusza Rudyka się nie zmienia. Polski kolarz torowy, który w Paryżu ma wystartować w dwóch konkurencjach (sprint i keirin) nadal nie może spać spokojnie i w pełni koncentrować się na ostatnich szlifach przed olimpijskim startem (jest zaplanowany na 7.08.). Powód? Obecnie jest sportowcem zawieszonym za to, że w jego organizmie kontrolerzy dopingowi znaleźli nadmiar insuliny.
Poinformowaliśmy o tym fakcie jako pierwsi - TUTAJ znajdziesz więcej szczegółów >>. Okazuje się, że 17 lipca 2024 Międzynarodowa Unia Kolarska (UCI) opublikowała listę zawieszonych za stosowanie zakazanych środków. Pierwsze miejsce na niej zajmuje właśnie Rudyk.
Lista została upubliczniona 17 lipca. Mijają właśnie dwa tygodnie, a sprawa nadal nie jest rozwiązana. Dlaczego?
Nie miał świadomości
Otoczenie kolarza twierdzi - w nieoficjalnych rozmowach - że UCI nie poinformowała w ogóle Rudyka o swojej decyzji. Ten dowiedział się o swoich problemach kilka dni po 17 lipca. Nie miał świadomości, że jego pozwolenie na używanie insuliny minęło... dwa lata temu. Bo jak z kolei poinformował Polski Związek Kolarski to właśnie w lipcu 2022 upłynął termin ważności. Od tego czasu Rudyk zdobył m.in. trzy medale mistrzostw Europy w styczniu 2024. Nikt nie zorientował się, że bez odpowiednich dokumentów.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Przemysław Babiarz zawieszony. "Obie strony powinny sobie podać ręce"
Od piątku (26.07.), kiedy sprawa ujrzała światło dzienne, trwa walka z czasem. W jednej z rozmów trener Rudyka - Igor Krymski - zapewnił, że jeszcze tego samego dnia pełna dokumentacja została przesłana i pozostaje już tylko czekać na decyzję UCI i wykreślenie z listy zawieszonych.
Nasi informatorzy (potwierdziliśmy to w dwóch niezależnych źródłach) przyznają, że dokumentacja została i owszem przesłana do WADA (Światowa Agencja Antydopingowa), ale... dopiero w poniedziałek (29.07.).
"Sprawa zostanie szybko rozpatrzona"
Co dalej? WADA musi najpierw przeanalizować nowy wniosek kolarza i wystawić opinię. Dopiero na podstawie tej opinii ITA (International Testing Agency) może wnioskować do UCI, aby Rudyka z listy zawieszonych wykreślić. Ile to może trwać?
- Jestem cały czas w kontakcie z Mateuszem - wyjaśniła nam Agata Lang-Lelangue, która zasiada obecnie w zarządzie UCI. - Wszyscy w UCI są poinformowani o sytuacji, mają kontakt do naszego kolarza. Ale najpierw musimy dostać informacje z organizacji anty-dopingowych.
Zapytaliśmy w WADA, czy sprawa jest już w toku, czy czeka w kolejce. Otrzymaliśmy maila od rzecznika prasowego agencji, na której czele jest Polak, Witold Bańka.
"Mogę zapewnić, że sprawa jest już u nas i można się spodziewać, że szybko zostanie rozpatrzona" - czytamy w wiadomości od Jamesa Fitzgeralda z WADA.
Szybko - to brzmi dobrze. Ale czy to będzie środa (31 lipca), czy może czwartek (1 sierpnia)... Nadal nie wiadomo.
Przesunięty przylot do Paryża
Krymski mówił w ostatni piątek, że przylatuje do Paryża z Rudykiem w środę, 31 lipca. To już nieaktualne. Potwierdziła nam to rzeczniczka Polskiego Komitetu Olimpijskiego, Katarzyna Kochaniak-Roman.
Skąd decyzja o przesunięciu przylotu? Rudyk i tak nie mógłby odebrać akredytacji, nie mógłby zamieszkać w wiosce olimpijskiej, ani trenować na obiektach IO. Bo jest na liście zawieszonych...
Kiedy więc pojawi się w Paryżu? Kiedy UCI go "odblokuje". Gdyby się to przedłużało, to przyleci do Francji, wynajmie hotel i będzie jakoś próbował się przygotowywać bez akredytacji? Chcieliśmy to pytanie zadać prezesowi PZKol Rafałowi Makowskiemu, ale nie udało się do niego dodzwonić (mimo wielu prób). Prezes nie odpowiedział również na wiadomość sms.
A przecież jest na miejscu, w Paryżu, by opiekować się polskimi kolarzami.
Insulina jest mu potrzebna do życia
Rudyk to od wielu lat cukrzyk. Jeździł nawet w przeszłości w zespole Novo Nordisk, który był złożony tylko z kolarzy cierpiących na tę nieuleczalną chorobę. Więcej o walce Rudyka z cukrzycą znajdziesz TUTAJ >>.
Insulina jest potrzebna Rudykowi, by nie tylko uprawiał sport, ale w miarę normalnie żył. Przyjmuje ją od lat. Każdy w środowisku o tym wie.
Krymski nazwał całą sytuację "błędem systemu". Nie do końca. System antydopingowy zadziałał idealnie. Skoro w organizmie zawodnika wykryto insulinę, a tenże kolarz nie ma aktualnego pozwolenia na jej stosowanie, to nazwisko "zapaliło się na czerwono" i zostało automatycznie wrzucone na listę zawieszonych.
Błąd popełnił człowiek. Nie wiadomo, czy sam kolarz, jego trener, lekarz, a może menedżer. Żadna z tych osób nie przyznała się publicznie do niedopatrzenia. Bo gdyby Rudyk miał porządek w papierach, to jutro lądowałby w Paryżu i z czystą głową myślał o starcie życia.
Marek Bobakowski, dziennikarz WP SportoweFakty