Będący od wielu lat w krajowej czołówce Tomasz Markowski swój pierwszy tytuł mistrza Polski w blitza wywalczył jako 18-latek w 1993 roku. Dwa lata później zdobył jeszcze srebro, po czym w kolejnych sezonach w finałach startował bardzo nieregularnie, w związku z czym nie powiększał dorobku medalowego. Niedzielny sukces w zawodach rozegranych w Bydgoszczy był powrotem arcymistrza na najwyższy stopień podium mistrzostw Polski. Tuż po zakończeniu turnieju w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Markowski przyznał, że cieszy się z wygranej.
- Jestem bardzo zadowolony z pierwszego miejsca, zawody były dość trudne, gdyż było kilku bardzo silnych zawodników i walka trwała do ostatniej rundy. Udało mi się wygrać, ale muszę przyznać, że grało mi się rzeczywiście dobrze, zagrożony byłem tylko w partii z Piotrem Bobrasem, którą wygrałem szczęśliwie, choć mogłem nawet przegrać. Z innych gier jestem zadowolony, nie miałem większych problemów i żadnych podejrzanych pozycji. Już dawno nie startowałem w mistrzostwach Polski w szachach błyskawicznych, mimo to jak widać nie jest jeszcze z moją formą w blitzach tak źle, skoro odpowiednia szybkość została.
Mimo radości z wygranej Tomasz Markowski podkreślił, że znacznie ważniejsze są dla niego szachy klasyczne. Turniej w Bydgoszczy potraktował dwojako – jako zmagania o złoto i jako trening. - Nie można porównywać szachów klasycznych i błyskawicznych, w tych drugich czasami decyduje szczęście, to jest taka loteria. Są one też rodzajem treningu, gdyż w dzisiejszych czasach wiele turniejów klasycznych kończy się dogrywkami, a w nich decydują partie błyskawiczne, więc taki turniej przyda mi się jako pewne przygotowanie do poważniejszych zawodów o większą stawkę. - zakończył arcymistrz.