Sobotni pojedynek Adamek rozpoczął ostrożnie. - Andrzej Gmitruk powtarzał: uważaj, on jest najgroźniejszy na początku, później słabnie. Badałem Banksa ostrożnie lewym prostym, czarowałem zwodami, patrząc, czy na nie reaguje. Byłem jak saper, który stara się rozbroić ładunek wybuchowy i nie stracić przy tym życia - wyjaśnił w rozmowie z Rzeczpospolitą.
Z każdą rundą przewaga Polaka robiła się jednak coraz wyraźniejsza, a decydujące ciosy padły w ósmej rundzie. - Nigdy nie poluję na nokaut. Nie ma sensu, bo wtedy najtrudniej osiągnąć cel. Od kiedy zmieniłem taktykę i zacząłem częściej bić na wątrobę, zobaczyłem, że Banks krzywi się z bólu, i byłem już spokojny - powiedział Adamek.
Co dalej? - Na przełomie maja i czerwca chcę się znów pojawić w ringu. Będą rozmowy z Bernardem Hopkinsem. W przyszły wtorek lecę z Ziggim Rozalskim do Polski. Zygmunt Solorz, właściciel Polsatu, myśli o walce we Wrocławiu lub Warszawie - zdradził mistrz świata.