Piękne słowa polskiej legendy sportu o Kamilu Stochu. Padły w wiosce olimpijskiej

PAP/EPA / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Maja Włoszczowska
PAP/EPA / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Maja Włoszczowska

- Szóste i czwarte miejsce indywidualnie po tak trudnym i pełnym problemów sezonie to dla mnie obłęd. Nie złoto, ale platyna. I właśnie to mu powiedziałam w wiosce - mówi o Kamilu Stochu Maja Włoszczowska.

[b]

Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Pekin to dla ciebie sz[/b]óste igrzyska w karierze, ale pierwsze zimowe i pierwsze po zakończeniu kariery sportowej. Jak ci się podobała obserwacja olimpijskich zmagań z nowej perspektywy?

Maja Włoszczowska, dwukrotna srebrna medalistka igrzysk olimpijskich w kolarstwie górskim, członkini Komisji Zawodniczej Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego: Gdyby nie koronawirus, to byłyby cudowne igrzyska. Wioski świetne, obiekty fenomenalne, wszystko co powinno działać działa. Organizacja stoi na bardzo wysokim poziomie. Szkoda, że impreza nie może się skupiać tylko i wyłącznie na sportowcach, że mocno wpływa na nią COVID. Sama pobyt w Chinach zaczęłam od trzydniowej kwarantanny, jaką wszystkim swoim członkom zalecił MKOl. Potem było też sporo zmartwień związanych z naszymi sportowcami, którzy trafili na izolację. Na szczęście te zmartwienia już za nami.

Zostałam bardzo ciepło przyjęta przez wszystkich członków i pracowników MKOL. Dzielą się ze mną wiedzą i doświadczeniem na każdym kroku, interesują moimi osiągnięciami oraz historią każdego sportowca o którym opowiadam. To bardzo miłe i nie ukrywam niezwykle pomocne w odnalezieniu się w nowej roli.

Jako członkini Komisji Zawodniczej MKOl-u miałaś w Pekinie dużo obowiązk
ów?

W pierwszym tygodniu terminarz był bardzo napięty. Uczestniczyłam w spotkaniach komisji zawodniczej MKOl-u, w wideokonferencjach, promowałam program wsparcia dla sportowców "Athletes 365", nawiązywałam nowe kontakty, które na pewno przydadzą się jeśli będziemy chcieli na przykład powalczyć o Puchar Świata w biegach narciarskich czy biathonie na nowych obiektach w Jakuszycach i Dusznikach-Zdrój. Oczywiście brałam także udział w 139. sesji MKOl. Udało mi się odbyć spotkanie z Prezes Światowej Federacji Curlingu, które pomogło mi lepiej zrozumieć problem w PZC. Zdarzało się, że uczestniczyłam w callu będąc na skoczni i oglądając konkurs, albo jechałam na jedno wydarzenie, drugie oglądałam w telefonie, a w międzyczasie jeszcze pisałam maile. Starałam się też zobaczyć jak najwięcej sportowych aren, poznać różne dyscypliny no i dopingować naszym, gdzie tylko się da. Mnóstwo zajęć, wiele rzeczy w biegu, a mało snu. Ale też bardzo dużo emocji związanych ze startami Polaków, które dodawały mi energii.

ZOBACZ WIDEO: Świetne igrzyska w wykonaniu Stocha. "Do medalu mało brakowało"

W takim razie możliwość wręczenia medalu Dawidowi Kubackiemu musiała być dla ciebie prawdziwym turbodoładowaniem.

Jasne. Liczyłam, że będę mogła udekorować któregoś z Polaków także po zawodach na dużej skoczni. Było blisko, żebym zawiesiła medal na szyi Kamila Stocha i na tej ceremonii się z nim nie zobaczyłam. Spotkałam go za to w wiosce olimpijskiej i chwilę porozmawialiśmy.

Bardzo przeżył brak medalu. Mam wrażenie, że wszyscy byli zadowoleni z jego występu, tylko nie on sam. Co ty mu powiedziałaś w trakcie tej rozmowy?

Ja też byłam przekonana, że Kamil dobrze przyjmie ten wynik. Jasne, z niedosytem, ale jednak dumą z występu. Sama po tym konkursie miałam w sobie dużo pozytywnych emocji, bo widziałam niesamowitą walkę Polaka o medal w konkursie, który stał na kapitalnym poziomie. Nawet jak teraz ją wspominam, mam ciarki. Jak potem usłyszałam głos Kamila i dowiedziałam się, jak zareagował, było mi trochę głupio z powodu tych moich odczuć. Myślę jednak, że z czasem udzielą mu się te dobre emocje, które wzbudził u innych swoimi występami w Pekinie. Jego szóste i czwarte miejsce indywidualnie po tak trudnym i pełnym problemów sezonie to dla mnie obłęd. Dla nas wszystkich Kamil jest gigantem. To co zrobił to nie złoto, ale platyna. I właśnie to mu powiedziałam w wiosce.

Sportowcowi bardzo pomaga, kiedy kibice pokazują mu, że wcale nie zawi
ódł, że dla nich z medalem czy bez jest wielki?

Oczywiście! Odwołam się do własnego doświadczenia. W 2016 roku jechałam na mistrzostwach świata po pewne srebro. I na ostatnim zjeździe przebiłam oponę. Spadłam przez to na czwarte miejsce, ale mimo tego przebitego koła do końca goniłam trzecią Kanadyjkę. Na mecie zabrakło mi do niej dosłownie pół koła. Byłam zdruzgotana. Chciałam się od wszystkiego odciąć. Zwinęłam się w kłębek i płakałam. I wtedy kibice z ogromną pozytywną energią zaczęli skandować moje imię. Byli wspaniali. Dalej płakałam, ale już nie ze smutku, ale ze wzruszenia. Wtedy zrozumiałam, że dla kibiców walka, rzucenie na szalę wszystkich swoich sił, jest ważniejsza, niż trofea.

W Pekinie też zobaczyliśmy twoje łzy wzruszenia. Pojawiły się po awansie Natalii Maliszewskiej do ćwierćfinału wyścigu na 1000 metr
ów w short tracku.

Uff, na samo wspomnienie tego wydarzenia czuję uderzenie potężnych emocji. Kibicowałyśmy razem z Aidą Bellą, która sama uprawiała short track i bardzo dobrze zna się z Natalią. Bardzo się cieszyłyśmy z jej osiągnięcia, zwłaszcza, że awansowała w spektakularnym stylu. Wierzyłyśmy, że na 1000 metrów powetuje sobie brak możliwości walki o medale na 500. Tak czy inaczej tamtym wyścigiem Natalia pokazała, że nawet tuż po wyjściu z kwarantanny jest w stanie ścigać się na światowym poziomie. Wielkie, wielkie brawa.

Poza Natalią, masz jeszcze jakichś swoich bohater
ów tych igrzysk?

Tak, kilku. Jeden z nich to Mateusz Sochowicz. Oboje jesteśmy z Jeleniej Góry, mamy tego samego fizjoterapeutę, ale poznaliśmy się dopiero w Pekinie, gdy oglądaliśmy narciarski super gigant z udziałem Maryny Gąsienicy-Daniel. Miałam okazję z nim porozmawiać i podziwiam jego podejście. W grudniu miał bardzo poważny wypadek, który odebrał mu szansę na życiowy wynik, ale nie widać po nim żadnych negatywnych emocji. Cieszy się, że w ogóle jest w Pekinie, że może zebrać doświadczenie. W drużynie pojechał z kolegami po ósme, gwarantujące stypendium miejsce, a to też bardzo ważne. Radość chłopaków na mecie była przepiękna. Widząc ją sama byłam przeszczęśliwa.

Podziwiam też tych naszych sportowców, którzy trafili na kwarantannę. W takiej sytuacji mogliby się załamać, powiedzieć sobie: I tak nie osiągnę dobrego wyniku, więc odpuszczam. A oni podjęli rękawicę, trenowali zamknięci w pokojach i po wyjściu z izolacji nie stracili bojowego nastawienia. Wielki szacunek dla nich wszystkich.

No i jestem też pod wrażeniem dokonań Dawida Kubackiego i Kamila Stocha. Dawid z medalem olimpijskim po takim sezonie to po prostu obłęd. Mam wrażenie, że jego brąz, wywalczony dzień po tej feralnej sytuacji z Natalią, był niezwykle ważny dla całej polskiej ekipy i dał innym motywacyjnego kopa. A o Kamilu już rozmawialiśmy. Dla mnie jego postawa to platyna.

Słowa uznania również dla panczenisty Piotra Michalskiego, który na 500 metrów zajął piąte miejsce, był najlepszym Europejczykiem. Do medalu zabrakło 0,03 sekundy. Jest narzeczonym Natalii Maliszewskiej, więc na pewno bardzo przeżył to, co ją spotkało, ale znalazł w sobie dość energii na tak dobry występ.

Po tym, czego doświadczyłaś w Chinach, piszesz się na kolejne igrzyska w roli obserwatorki?


Po pierwszym tygodniu chciałam się wypisać, tyle było pracy. Ale po tych wszystkich fajnych emocjach, które przeżyłam, piszę się, i to zdecydowanie! Na letnie igrzyska w Paryżu pojadę z wielką chęcią.

Czytaj także:
Przyznał się do błędu. Michal Doleżal już wie, jakie były przyczyny kryzysu
"Sam nie jestem święty". Kamil Stoch przerwał milczenie ws. kombinezonów

Źródło artykułu: