Wyrzucili go z kadry - on zdobył złoto dzięki Niemcom. Niesamowita historia Austriaka

PAP/EPA / Jean-Christophe Bott / Na zdjęciu: Johannes Strolz
PAP/EPA / Jean-Christophe Bott / Na zdjęciu: Johannes Strolz

To jedna z największych sensacji tych igrzysk. Nikt na niego nie stawiał, a to Johannes Strolz wygrał alpejską kombinację. Niewiele brakło, a na igrzyskach Pekin 2022 mogłoby go nie być, bo związek podziękował mu za współpracę.

Alpejska kombinacja miała dość nieoczekiwany, ale jakże emocjonujący przebieg. Złoto zgarnął ostatecznie Johannes Strolz. Pozostawił w polu o wiele bardziej utytułowanych zawodników. Niewiele brakło, a na igrzyskach olimpijskich mogłoby go nie być.

Austriacka federacja zdecydowała mu się podziękować bowiem za współpracę. Trudno się dziwić, slalomista urodzony w 1992 roku nie rokował, sporadycznie zdobywał punkty Pucharu Świata, a akurat w jego kraju utalentowanej młodzieży nie brakowało. Jego kariera znalazła się na zakręcie.

Strolz nie zamierzał się jednak poddawać i walczył o spełnienie olimpijskiego marzenia. Pomógł mu w tym niemiecki związek, bowiem to właśnie z kadrą Niemiec Strolz trenował do tego sezonu. Austriacy zdecydowali się go włączyć do reprezentacji startującej w Pucharze Świata, a powodem była kontuzja aktualnego wicemistrza świata w slalomie, Adriana Pertla.

ZOBACZ WIDEO: Olimpijczycy obawiają się testów w Pekinie. "Odbija się to na organizmie"

Miejsce w kadrze na Pekin2022 zapewnił sobie sensacyjnie wygrywając slalom w Adelboden. Startował tam z dalekim, 38. numerem. Przygotowywał sobie wtedy narty sam, co jest wręcz niebywałe. Wtedy tamtejsi trenerzy zdali sobie sprawę, że Strolz to materiał na olimpijczyka.

Co ciekawe, w Chinach Strolz chciał się skoncentrować jedynie na slalomie. Dopiero długi telefon od członka sztabu Andreasa Puelachera przekonał go, żeby wystartował w kombinacji.

Nikt jednak nie spodziewał się, że zdobędzie medal, nawet on sam. Jednak gdy jego znacznie bardziej utytułowani koledzy z kadry zawiedli, wspiął się na wyżyny swoich możliwości. Po zjeździe sensacyjnie był czwarty, uzyskał także najlepszy czas slalomu. Mógł się cieszyć z historycznego złota.

- Na podium myślałem wiele o tych godzinach treningów, jak wiele poświęciłem, a także o tym, gdy trenowałem sam w wietrze i deszczu - powiedział Strolz dla telewizji ORF tuż po zdobyciu złota.

Dodatkowego smaczku tej sytuacji dodaje fakt, że 34 lata temu w tej samej konkurencji złoto olimpijskie wywalczył ojciec Johannesa, Hubert Strolz.

- Nie czułem żadnej presji ze strony moich rodziców. Dla mnie to był tata, a nie mistrz olimpijski. Jako dziecko potrzebujesz po prostu ojca, a nie mistrza olimpijskiego - dodał Strolz.

Przed Austriakiem jeszcze rywalizacja w jego koronnej konkurencji - slalomie. Odbędzie się ona w środę, 16 lutego.

Czytaj więcej:
Raport prosto z Pekinu. Polka pobiegnie po medal!
Mówi się o tym coraz głośniej w Pekinie. Będzie gigantyczna sensacja?

Źródło artykułu: