Przed rywalizacją skoczków na obiektach w Pragelato w 2006 roku nie było wyraźnych faworytów do złotego medalu. Pokazał to już konkurs na skoczni normalnej, w którym niespodziewanie triumfował Norweg, Lars Bystoel. Wyprzedził drugiego Mattiego Hautamaekiego o zaledwie punkt. To zwiastowało emocje przed konkursem na dużej skoczni. Nikt jednak się nie spodziewał, że dwóch młodych wilków z Austrii zdecydowanie będzie górować nad innymi.
Mowa oczywiście o Thomasie Morgensternie i Andreasie Koflererze. Obaj byli przed igrzyskami w czołowej dziesiątce klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, lecz dopiero w Willingen wystrzelili z formą. Wówczas wygrał Kofler tuż przed Morgensternem. Wydawało się, że taka kolejność będzie miała miejsce także podczas olimpijskiego konkursu na dużym obiekcie.
Po pierwszej serii to Kofler prowadził, który osiągnął 134 metry, prowadził z przewagą 4,3 pkt nad swoim kolegą z drużyny, który wylądował metr bliżej. W drugiej serii "Morgi" oddał jednak kapitalny skok na odległość 140 metrów. Wydawało się, że Kofler nie jest w stanie odpowiedzieć.
ZOBACZ WIDEO: Dawid Kubacki pomógł polskiej olimpijce. "Wszyscy się śmiali"
Ten jednak skoczył zaledwie pół metra bliżej. Nie był jednak w stanie tak pięknie wylądować jak Morgenstern. Kofler wyraźnie wykonał nieczysty, zachwiany telemark, ale był bardzo szczęśliwy po swoim skoku. Zapewne myślał, że złoto ma w kieszeni. Wniebowzięty był także trener Austriaków, Alexander Pointner. Nie ma co tutaj się dziwić, bo jego podopieczni zdeklasowali rywali.
Ostatecznie po długim oczekiwaniu przy nazwisku Koflera wyświetliła się 2. pozycja z notą gorszą od Morgensterna o 0,1 pkt. "Morgi" nie dowierzał, kibice również. Znów złoto zostało rozstrzygnięte o włos, tym razem najmniejszą możliwą różnicą punktów.
Morgenstern w chwili zdobycia mistrzostwa olimpijskiego nie miał nawet ukończonego 20. roku życia. Kofler z kolei jest dwa lata starszy. Młode wilki osiągnęły kosmiczną przewagę nad trzecim Larsem Bystoelem - ponad 26 punktów. Konkurs na dużym obiekcie był symboliczny, gdyż Austriacy wygryźli z walki o najwyższe laury zdecydowanie bardziej doświadczonych zawodników, takich jak: Jakub Janda, Janne Ahonen, Matti Hautamaeki czy też Roar Ljoekelsoey. To jedna z pięknych olimpijskich historii.
Czytaj także:
Skoki narciarskie mogły go zabić. W Pekinie stoczy walkę o medale