Kapitan australijskich piłkarzy ręcznych Tomasz Szklarski: Może spróbuję sił w curlingu

Facebook / Na zdjęciu: Tomasz Szklarski
Facebook / Na zdjęciu: Tomasz Szklarski

- Australijczycy świetnie sobie radzą w narciarstwie dowolnym i snowboardzie, ale zimowe dyscypliny nie dorównują popularnością letnim sportom drużynowym - opowiada pochodzący z Sandomierza Tomasz Szklarski, kapitan kadry Australii w piłce ręcznej.

[b]

Redakcja: Zanim rozpoczęły się zimowe igrzyska w Pekinie, kibice na antypodach mieli emocjonować się mistrzostwami Azji w piłce ręcznej.[/b]

Tomasz Szklarski: Turniej w Arabii Saudyjskiej okazał się dla nas bardzo pechowy. Pierwsze kłopoty zaczęły się na zgrupowaniu w Sydney, gdzie trzech kolegów z kadry narodowej uzyskało pozytywne wyniki testów na koronawirusa. Dołączyli dopiero na zawody, a nie pojechali na kolejny obóz do Dubaju, gdzie zagraliśmy trzy mecze kontrolne. W końcówce ostatniego z nich naderwałem mięsień dwugłowy lewej, skocznej nogi i mój występ w mistrzostwach stanął pod znakiem zapytania. Nawet nie próbowałem zagrać z Iranem i Arabią, dużo mocniejszymi zespołami od Australii, ale - mimo kontuzji - jako kapitan chciałem wyjść na oficjalne prezentacje i razem z całym zespołem wysłuchać hymnu. Natomiast jedną bramką wygraliśmy z równorzędnym rywalem Indiami i humory się poprawiły, przynajmniej na krótko.

Dlaczego nie wzięliście udziału w drugiej części azjatyckiego czempionatu?

Po dość intensywnych przygotowaniach odpadłem nie tylko ja, ale też kolejny z podstawowych zawodników. W jego przypadku chodziło o bardzo poważny uraz kolana. Natychmiast wrócił ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich do ojczyzny. W Australii nie gramy codziennie w piłkę ręczną, treningi łączymy z pracą zawodową bądź studiami, do tego doszła długa przerwa w międzynarodowych startach z powodu pandemii. Sportowo i fizycznie odstajemy od najlepszych, a nasze organizmy zwyczajnie nie wytrzymywały.

W ogromne kłopoty wpadliśmy już na miejscu, w Arabii Saudyjskiej. Okazało się, że jeden z kolegów jest zakażony koronawirusem. Zachodziliśmy w głowę, jak to możliwe? Czuł się dobrze, podobnie jak pozostali z negatywnymi rezultatami badań. Tymczasem najgorsze dopiero się zbliżało… Efekt kuli śnieżnej sprawił, że dzień po dniu do izolacji trafiali następni reprezentanci, w tym i ja.

ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Medal Kubackiego to prawdziwa sensacja. "Odpalił prawdziwą petardę"

Najgorsza była bezradność?

To dla mnie czwarte mistrzostwa Azji, za każdym razem nosiłem opaskę kapitańską, ale jeszcze czegoś takiego nie przeżyłem. W pewnym momencie okazało się, że nie może grać aż 10 naszych zawodników. Na domiar złego pewien kolega nie wytrzymał psychicznie i postanowił opuścić reprezentację w obawie przed Covid-19. Przed wyjazdem zadzwonił do mnie, ale ostatecznie zdanie nie zmienił. Można się domyślać, co pomyśleli o nim chłopaki. Wiele stracił w ich oczach. Ze swojej strony próbowałem motywować drużynę, choć i mi było ciężko. Do Australii wracaliśmy bardzo smutni. Dobrze, że nie ma już kwarantanny po przylocie, potrzebne są tylko negatywne wyniki testów. Inaczej znów byśmy znaleźli się w "zamknięciu".

Wróciliście do domu tuż przed inauguracją zimowych igrzysk. Jakie są oczekiwania australijskich kibiców i ekspertów?

Przede wszystkim w materiałach przedolimpijskich podkreślono niesamowitą pracę, jaką muszą wykonać australijscy sportowcy. Przypominano sylwetki medalistów poprzednich igrzysk w Pjongczangu, którzy włożyli mnóstwo wysiłku w to, by znaleźć się na podium. Australijczycy nie "pompują baloników", oni wiedzą, że każdy z ich reprezentantów będzie walczył z całych sił i do końca, lecz nie wszyscy wywalczą medale. Bo przecież nie każdy z olimpijczyków może sobie pozwolić na profesjonalne uprawianie sportu przez cały rok.

Skąd się biorą sukcesy Australijczyków w narciarstwie dowolnym, np. jeździe po muldach, albo w snowboardzie?

Z wielką pasją podchodzą do uprawianych przez siebie sportów. Domeną tego kraju - jak wspomniałem - są sporty letnie, i ze względów pogodowych, bo zima trwa od lipca do września, jak również z powodu na anglosaskie korzenie. Uprawianie dyscyplin zimowych sprawia, że konieczne są wyjazdy na zgrupowania m.in. do Japonii i Stanów Zjednoczonych.

Kolejna sprawa to zamiłowanie Australijczyków do takich sportów jak jazda na deskorolce, surfing, kitesurfing. Nie brakuje sprawnych, odważnych osób, które świetnie radzą sobie np. w skokach akrobatycznych czy jeździe na muldach. Nawet w reprezentacji szczypiornistów mamy zapalonego fana sportów ekstremalnych, znakomicie jeżdżącego na nartach i radzącego sobie w kitesurfingu. U mnie w domu w jeździe na nartach lepsza jest żona, ja kiedyś miałem do czynienia na studiach ze snowboardem, a dziś jestem fanem curlingu i hokeja na lodzie. W pierwszym z tych sportów może nawet spróbuję sił, dobrze idzie mi w kręglach i bulach.

Australia nie ma w ogóle przedstawicieli w skokach narciarskich i kombinacji norweskiej.

Jak niemal każdy Polak uwielbiam skoki, a Australijczycy, no cóż - to sport dla nich nieznany. W tym kraju nawet medaliści olimpijscy w narciarstwie dowolnym i snowboardzie nie są gwiazdami sportu, nie ma ich na co dzień w telewizji, nie zarabiają w reklamach itd.

Kiedy planujesz urlop w Polsce?

Dwie poprzednie wizyty w rodzinnym Sandomierzu były tak naprawdę zgrupowaniami drużyny Sydney University, w której występuję, przed IHF Super Globe. Dzięki pomocy władz miasta i osobistemu zaangażowaniu moich rodziców mieliśmy dobre warunki dla treningów. Żałuję jednak, że nie miałem czasu dla najbliższych. Ale już obiecałem mamie, że w tym roku przylecę do Polski i na ten czas zapomnę o piłce ręcznej, będę tylko dla nich.

Adam Małysz ocenia pracę trenera. "To jest duża porażka" >>
Sportowcy grzmią. Warunki i jedzenie w Pekinie to koszmar! >>

Źródło artykułu: