5 grudnia MKOL podejmie decyzję, czy rosyjscy sportowcy w ogóle wystartują na przyszłorocznych zimowych igrzyskach olimpijskich w Pjongczang. To pokłosie wielkiej afery dopingowej, ujawnionej przez Grigorija Rodczenkowa, byłego dyrektora moskiewskiego laboratorium antydopingowego.
To on ujawnił, że dochodziło tam do manipulacji poprzez tuszowanie pozytywnych wyników i podmienianie próbek, a pomagać mieli w tym m.in. przedstawiciele rosyjskich służb i państwa. Proceder miał trwać kilka lat, a do największych oszustw miało dojść podczas igrzysk w Soczi. Z tego powodu w zdecydowanej większości rosyjskich sportowców nie było na letnich igrzyskach w Rio de Janeiro czy tegorocznych mistrzostwach świata w lekkiej atletyce.
Jakby tego było mało, kilka dni temu MKOl odebrał Rosji dwa medale zdobyte w Soczi przez biegaczy narciarskich: mistrza w biegu na 50 km Aleksandra Liegkowa oraz jego kolegę z kadry Jewgienija Biełowa i dożywotnio pozbawił ich prawa występu w igrzyskach. Ponadto postanowiono jeszcze raz sprawdzić próbki rosyjskich sportowców, którzy brali udział w poprzednich igrzyskach.
MKOL prowadzi także przesłuchania zawodników, a z drugiej strony negocjuje z tamtejszymi władzami kwestię dopuszczenia sportowców do startu w Pjongczang. Jak ujawnił "New York Times" istnieje szansa, że reprezentantów "Sbornej" zobaczymy podczas imprezy, jednak sankcje będą odczuwalne.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Rosjanka, która jest najlepszą reklamą MŚ 2018
Otóż prawdopodobne jest, że nawet jeśli zawodnik z tego kraju zdobędzie złoty medal, podczas dekoracji nie zostanie odegrany rosyjski hymn. Ponadto możliwe jest zakazanie udziału w ceremonii rozpoczęcia, a także nakładanie neutralnych strojów.
Jak donosi gazeta, rosyjscy urzędnicy nie chcą na to przystać. Ich zdanie jest jedno - albo startujemy w Pjongczang jak każda inna reprezentacja, albo w ogóle. - Nie ma innej opcji - miał powiedzieć prezydent tamtejszego komitetu olimpijskiego, Aleksander Żukow. Z kolei Igor Lebiediew, wiceprzewodniczący parlamentu, mówi nawet o bojkocie imprezy w przypadku jakichkolwiek sankcji.
"New York Times" uważa, że hardość Rosjan nie jest przypadkowa. Chcą oni wywalczyć najlepsze warunki, ponieważ zimowe igrzyska odbędą się zaledwie na kilka tygodni przed wyborami prezydenckimi, w których o reelekcję będzie się starał Władimir Putin. Jakakolwiek porażka wizerunkowa nie jest mu potrzebna.
Może w rewanżu nie wpuszczą zagranicznych drużyn na MŚ w pilce nożnej 2018? Na koniec zagrają swój hymn i rozjadą się do domów??