W dniach 9-11 listopada odbędzie się turniej Euro Ice Hockey Challenge w Gdańsku, którego stawką będzie puchar z okazji 100-lecia odzyskania niepodległości. Rywalami Polaków będą Dania, Norwegia i Austria. Niestety, rywalizacja sportowa zeszła na dalszy plan, gdy wielu czołowych reprezentantów naszego kraju odmówiło udziału w zawodach.
Wszystko przez konflikt z PZHL. Hokeiści domagają się uregulowania zaległości za lata 2017-2018. Krystian Dziubiński zdradził w "Przeglądzie Sportowym", że federacja zalega im około 500 tys. zł.
- Chodzi o tzw. dniówki za lata 2017-18, czyli pieniądze wypłacane kadrowiczom za każdy dzień udziału w zgrupowaniach. Około 25 procent zaległości za pierwszy rok uzyskaliśmy przed wyjazdem na MŚ do Budapesztu. Resztę obiecano nam później. (...) Nie możemy zaakceptować sytuacji, w której PZHL podjął decyzję, że nie wypłacą obiecywanych nam pieniędzy, bo one nam się nie należą, gdyż w związku nie ma jakiegoś kwitu - tłumaczy w "Przeglądzie Sportowym" gracz TatrySki Podhale Nowe Targ.
PZHL wystosował oficjalne oświadczenie, w którym zapowiada, że w czwartek przedstawi swój punkt widzenia w całej sprawie. Działacze są jednak rozczarowani, że wielu graczy zrezygnowało z gry z orzełkiem na piersi.
ZOBACZ WIDEO: Paweł Fajdek napisał książkę "Petarda". "Śmiałem się i mówiłem: Boże, co sobie ludzie pomyślą?"
"Turniej EIHC o Puchar z Okazji 100-lecia Odzyskania Niepodległości powinien być - naszym zdaniem - wielkim hokejowym świętem, w którym każdy zawodnik będzie chciał uczestniczyć. Bo występ w reprezentacji narodowej to najwyższy zaszczyt dla sportowca. Okazało się, że jest inaczej, że dla niektórych z powołanych do kadry hokeistów są sprawy ważniejsze. (...) Jest nam przykro, że przygotowania kadry do ważnego i prestiżowego dla Polski turnieju zostały zakłócone przez sprawy materialne, ale - chcąc być wiarygodnym partnerem dla wszystkich - nie możemy pozostać obojętni wobec zaistniałej sytuacji. Nie wyrażamy również zgody na szantażowanie związku brakiem obecności zawodników na imprezach z udziałem reprezentacji Polski" - czytamy w oficjalnym oświadczeniu.
Dziubiński odpowiada, że zawodnikom nie podoba się zachowanie hokejowych władz w tej sprawie. - Chcieliśmy partnerskiej, profesjonalnej dyskusji. Zapowiada się natomiast, że mogą nas spotkać rozmaite negatywne konsekwencje, jeżeli się nie podporządkujemy i dyktuje się nam warunki. Osobiście nie mam zamiaru się na to godzić. Rozumiem trudną sytuację w polskim hokeju, ale my i nasze rodziny też mamy swoje prawa - tłumaczy polski hokeista.
Na temat konfliktu w polskim hokeju wypowiedział się Mariusz Czerkawski. Legenda tej dyscypliny jest zaniepokojona problemami federacji i uważa, że w tej sprawie nie ma zwycięzców, a tylko "jeden przegrany, którym jest polski hokej".
- Władze PZHL mają olbrzymie problemy, ale wciąż nie chcą przyznać, ile wynosi zadłużenie związku. Ciągle zastanawiamy się, czy jest to 8, czy na przykład 15 milionów. Żeby oddać graczom pieniądze, centrala potrzebuje środków od sponsorów, ewentualnie musi uzyskać je w wyniku własnej działalności gospodarczej, choćby ze sprzedaży koszulek czy biletów. Rozumiem zawodników, bo nikt nie chce mieć zaległości. Wszystkim zależy, by było uczciwie i przejrzyście. Niestety poprzedni prezes Dawid Chwałka wymyślił coś, co fajnie działało, kiedy płaciło się z pieniędzy, których nie było lub były jedynie obiecane. Teraz są tego konsekwencje - mówi były reprezentant Polski, który przez lata grał w NHL.