Jastrzębianie już w poprzedniej kolejce zasygnalizowali, że pamiętają jak się gra w hokej. Wtedy ulegli drużynie KH Sanok dopiero po rzutach karnych. W niedzielę miało być jednak inaczej, bowiem po sześciu porażkach komplet punktów był dla JKH niemal na wagę złota. To spotkanie podobnie traktowali sosnowiczanie, którzy po trzech porażkach również za wszelką cenę chcieli powrócić do formy sprzed kilku spotkań.
Obie ekipy do starcia przystąpiły bardzo skoncentrowane. W pierwszych minutach więcej pracy mieli defensorzy beniaminka, którzy ze swoich obowiązków wywiązywali się umiejętnie. Trzeba jednak przyznać, że akcje przeprowadzane przez oba zespoły nie były zbyt porywające i jeśli już dochodziło do strzału, bez problemów krążek wyłapywali obaj bramkarze. Po 20. minutach gry wynik na tablicy mało przypominał te z hokejowych lodowisk, bowiem w pierwszej tercji bramek nie ujrzeliśmy.
Więcej emocji przyniosła już druga tercja, w której oglądaliśmy jedną i jak się później okazało ostatnią bramkę w spotkaniu. Dwie doskonałe sytuacje mieli jastrzębianie. Pierwszej z nich nie wykorzystał Petr Lipina, który fatalnie wykonał słusznie podyktowany rzut karny. Czeski napastnik jastrzębian (najlepszy strzelec JKH - 11 bramek - przyp. red.) podjechał pod bramkę Adama Kubalskiego zbyt wolno i jakby bez przekonania w końcowy sukces. Golkiper nie miał żadnych problemów, by parkanem zatrzymać krążek.
Więcej zimnej krwi miał do niedawna kapitan jastrzębskiego zespołu - Mareusz Danieluk. Skrzydłowy JKH podjechał pod bramkę rywala z prawej strony i pomimo nie najlepszej pozycji zdecydował się na strzał, który okazał się skuteczny. Napastnik beniaminka sprytnie wypatrzył miejsce między poprzeczką, a rakiem bramkarza i pewnym uderzeniem umieścił gumę w siatce.
Wynik mało satysfakcjonował gospodarzy, ale jednobramkowa strata była jak najbardziej do odrobienia. Zagłębie musiało więc w ostatniej odsłonie postawić wszystko na jedną kartę. Niestety miejscowi razili nieskutecznością, co coraz głośniej komentowane było przez kibiców, którzy w niedzielny wieczór pofatygowali się na stadion zimowy w Sosnowcu. Gospodarzom nie pomogło nawet to, że przez większą część trzeciej tercji grali z przewagą jednego zawodnika. W bramce JKH świetnie spisywał się Kamil Kosowski, który robił co mógł, by pomóc swojemu zespołowi w przerwaniu złej passy.
W ostatnich minutach jastrzębianie byli nawet w sporych opałach, bowiem sosnowiczanie po ściągnięciu z lodu bramkarza grali 6:3. Defensorzy JKH niemal dwoili się i troili, by dowieźć korzystny rezultat do końca spotkania. Ostatecznie beniaminek dopiął swego i zła passa sześciu porażek z rzędu stała się już historią.
Pogłębił się natomiast kryzys w ekipie Zagłębia. Sosnowiczanie po czwartej porażce z rzędu tracą coraz więcej punktów do lidera z Gdańska. Mimo porażki Zagłębie wciąż pozostaje na trzecim miejscu w tabeli. Z kolei dzięki trzem oczkom w tym spotkaniu oraz porażce KH Sanok jastrzębianie wskoczyli na siódmą pozycję.
Zagłębie Sosnowiec - JKH GKS Jastrzębie 0:1 (0:0, 0:1, 0:0)
0:1 - Mateusz Danieluk (Andrej Szoke) 34'
Składy:
Zagłębie Sosnowiec: Kubalski - Marcińczak, Dronia, Antonovicz, T. Da Costa, Bernat - Strapko, Wilczek, Kohut, Biela, Opatovsky - B.Piotrowski, Pawlak, Jaros, T. Kozłowski, Podlipni - Banaszczak, Duszak, Ślusarczyk, G. Da Costa, M. Kozłowski.
JKH GKS Jastrzębie: Kosowski - Pastryk, Wolf, Mleko, Zdrahal, Lipina - Piekarski, Bryk, Bernacki, Szoke, Danieluk - Labryga, Górny, Radwan, Jasik, Kulas - Lerch, Szynal, Łyszczarczyk, Bibrzycki, Kiełbasa.
Kary: Zagłębie - 8 minut - JKH - 34 (w tym 10 dla Grzegorza Piekarskiego za niesportowe zachowanie).
Widzów: 700.