Przemysław Lorenc: Pechowo rozpoczął się Puchar Kontynentalny dla Cracovii, a szczególnie dla Ciebie.
Nicolas Besch: Miałem pecha już w pierwszym meczu. Doznałem kontuzji kolana, ale wygląda na to że wszystko idzie w dobrym kierunku i będzie dobrze.
Co dokładnie się stało? Wyglądało to bardzo groźnie.
- Dostałem krążkiem w tył kolana. To uderzenie trafiło wiązadło albo nerw i miałem duże problemy z poruszaniem noga, nie mówiąc już o jeździe na łyżwach.
Kiedy wrócisz na lód?
- Mam nadzieje wrócić do pełni sprawności jeszcze w tym tygodniu. Chcę wrócić do składu jak najszybciej, nie chce zostawiać drużyny na dłużej.
Turniej w Doniecku nie był twoim pierwszym w tych rozgrywkach?
- Grałem już klika razy w Pucharze Kontynentalnym. Najbardziej w pamięci utkwiły mi dwa finały, które grałem z Rouen i Grenoble. Jeden rozgrywany był w Gomel, drugi zaś w Grenoble. Muszę przyznać, że poziom tych turniejów był bardzo wysoki. Graliśmy przeciwko bardzo silnym zespołom z Lugano, Gomel, Bratysławy czy Mińska.
Grałeś silnie obsadzony turniej na Słowacji z reprezentacją Francji. Da się w ogóle porównać te rozgrywki?
- Ciężko jest porównać te dwa turnieje. Mistrzostwa i rozgrywki klubowe trochę się od siebie różnią. W przypadku Pucharu Kontynentalnego zawodnicy w drużynie znają się dużo lepiej niż w przypadku reprezentacji. Mogę jednak powiedzieć, że pod względem poziomu zawodników jest bardzo podobnie.
Pierwszy mecz z Rubinem był najsłabszy w waszym wykonaniu. Z czego to wynikło?
- Mecz z Rubinem był bardzo ciężki. Słaby wynik to efekt tego, że rozpoczęliśmy za mało odważnie. To był nasz pierwszy mecz na całym turnieju i to z silnym zespołem. Może troszeczkę brakło wiary w końcowy sukces? Z każdą minutą było jednak lepiej.
W sobotę było już dużo lepiej.
- Już podczas meczu z Rubinem zdaliśmy sobie sprawę, że jesteśmy w stanie nawiązać walkę z każdym przeciwnikiem. Efekt tego można było zobaczyć już podczas sobotniego pojedynku z gospodarzami turnieju i późniejszymi zwycięzcami. Trzeba sobie jednak jasno powiedzieć, że jest duża różnica pomiędzy nami i zespołami z Doniecka czy Tiumenia.
Czego brakuje zatem mistrzowi Polski?
- Te zespoły umieją zdobywać bramki w kluczowych momentach spotkania, a potem potrafią kontrolować przebieg meczu, kiedy już zdobędą prowadzenie. To główna różnica. Gdybyśmy wykazali się lepszą skutecznością i potrafilibyśmy wykorzystać wszystkie dogodne sytuacje, które potrafiliśmy sobie wypracować, wtedy moglibyśmy nawiązać skuteczną walkę z przeciwnikami.
Donbas i Rubin grają w tej samej lidze. Jesteś w stanie porównać te zespoły?
- Obie drużyny, i Donbas i Rubin są do siebie podobne. Grają rosyjski hokej. Są bardzo dobrzy technicznie i szybcy
Dobrze się stało, że w środku sezonu rozegraliście turniej z tak silnymi przeciwnikami?
- Moim zdaniem to bardzo dobrze, że zagraliśmy w Pucharze Kontynentalnym. Mogliśmy rozegrać kilka spotkań, gdzie nie towarzyszyła nam ligowa presja. Mogliśmy poprawić pewne elementy. Ten turniej pozwolił nam nabrać pewności siebie i to z pewnością zaprocentuje w drugiej części sezonu. Byliśmy w stanie zagrać dobrze przeciwko Donbasowi czy Metalurgsowi. Mam nadzieję, ze formę, którą osiągnęliśmy na Ukrainie uda się utrzymać w PLH i udowodnimy, że nadal liczymy się w walce o mistrzostwo Polski.
Co jeszcze zapamiętasz z Doniecka?
- Chciałbym wspomnieć o kibicach, którzy wspierali nas podczas turnieju. Chciałbym podziękować wszystkim fanom, którzy przyjechali do Doniecka. Mogliśmy liczyć na ich wsparcie w każdym momencie i cieszę się, że Cracovia ma takich kibiców. Nie mogę się doczekać spotkań w play-off, kiedy będę mógł zobaczyć, jaką atmosferę są w stanie stworzyć przy pełnych trybunach.
Tymczasem w PLH obroniliście pozycje wicelidera.
- Będąc w Doniecku nie myśleliśmy za dużo o tym co się dzieje w PLH. Oczywiście to, że GKS Tychy nie wyprzedził nas w tabeli to dobrze. Pamiętajmy jednak, że do końca rundy zasadniczej jeszcze sporo czasu.