Bogdan Terlecki: Wyjątkami są kluby bez długów

 / Znicz
/ Znicz

Lada dzień rozpocznie rozgrywki PLH. Niestety polskie kluby jak w latach ubiegłych borykają się z kłopotami finansowymi. O tym co może grozić klubom, które nie rozliczyły się ze swoimi pracownikami mówi szef Wydziału Gier i Dyscypliny PZHL Bogdan Terlecki, który apeluje jednocześnie o rozsądek i dyscyplinę finansową.

W tym artykule dowiesz się o:

Grzegorz Zaleski: Panie Przewodniczący sezon tuż, tuż, a z coraz to nowych miejsc na hokejowej mapie Polski dochodzą niepokojące wiadomości o kłopotach, najczęściej natury organizacyjnej.

Bogdan Terlecki: Niestety, z przykrością muszę potwierdzić te niepokojące wiadomości. Chciałbym skupić uwagę na sprawie zadłużenia naszych klubów. Naprawdę na palcach jednej ręki można policzyć te, które nie mają kłopotów. Długi podzieliłbym tu na dwa rodzaje, te, które kluby mają wobec PZHL i te wobec zawodników, czyli swoich obecnych bądź też byłych pracowników. Mówiąc o zaległościach wobec związku myślę tu o tak zwanym wpisowym. Niektóre kluby poprosiły o możliwość rozłożenia płatności na raty i PZHL choć w ten sposób poszedł klubom na rękę w ich trudnej sytuacji.

Co z zaległościami wobec zawodników?

- To o wiele bardziej złożona i trudniejsza sprawa. Tu związek nie może pójść na żadne ustępstwa. Zawodnicy to w świetle kodeksu pracy pracownicy, wobec których pracodawcy, czyli kluby, mają określone obowiązki. Niemal wszystkie kluby zalegają z wypłatami swoim byłym i obecnym zawodnikom. Kłopotów takich nie ma jedynie w Gdańsku i w Nowym Targu.

Ale przecież w Gdańsku hokeiści kilkanaście dni temu zaprotestowali, domagając się wypłaty należności nie pojechali na mecz do Jastrzębia Zdroju.

- Zgadza się, znam tę sytuację, ja jednak jako przedstawiciel PZHL mogę mówić o zaległościach wobec hokeistów, które zostały zgłoszone przez wierzycieli do związku, były przedmiotem obrad związkowego sądu polubownego czy wręcz takich, którymi zajmowały się sądy powszechne w niektórych sprawach wydając werdykty nakazujące spłatę zaległości.

Czy wobec tych długów możliwy jest paraliż rozgrywek w Polsce, co grozi tym klubom?

- Według prawa obowiązującego w polskim hokeju, kluby, które zalegają z wypłatami nie mogą dokonywać transferów. Oczywiście mogą podpisywać umowy czy nawet wypłacać nowym zawodnikom pieniądze, jednak tacy nowi gracze nie będą zatwierdzani przez związek do gry w lidze i do czasu spłaty długów bądź zawarcia porozumienia z wierzycielami nie mogą występować w meczach ligowych.

Skoro sytuacja dotyczy większości klubów, może trzeba byłoby rozważyć taryfę ulgową?

- Nie ma o tym mowy. Na to nie zezwala nam obowiązujące w Polsce prawo. Przypomnę na linii klub – zawodnik powstają związki rodzaju pracodawca – pracownik gdzie ta druga strona ma jasno określone zadania ale też jasno określone prawa i nie możemy naginać, czy swobodnie interpretować Prawa Pracy. Uważam, że i tak jesteśmy bardzo liberalni i idziemy klubom na rękę. Proszę zobaczyć co dzieje się w innych związkach sportowych koszykówce, siatkówce, czy drugim po hokeju moim ulubionym sporcie - żużlu. Tam jeśli klub nie ma uregulowanych spraw finansowych nie otrzymuje licencji na występy w ekstraklasie. U nas jest inaczej. Niemal do ostatniej chwili, do rozpoczęcia meczu czekamy na sygnał od wierzyciela, że pieniądze wpłynęły na jego konto czy też zawarto stosowne ugody. W minionym sezonie było już tak, że wierzyciele dzwonili do mnie tuż przed meczem i informowali o zawartym porozumieniu.

Dlaczego zawodnicy, to chyba powinno leżeć w interesie klubów?

- Ale to hokeiści są wierzycielami, informacje od nich są najbardziej wiarygodne, przecież podając nieprawdziwe informacje szkodziliby sami sobie. Ponadto miałem już do czynienia z nieudolnymi, wręcz żenującymi próbami przesłania dokumentów z nieścisłymi czy nieaktualnymi danymi przez kluby.

Dlaczego tak się dzieje, skąd problemy?

- Jeden powód to z pewnością kryzys ekonomiczny i brak sponsorów dotkliwy nie tylko w takiej dyscyplinie sportu jak hokej ale też w innych dyscyplinach. Ponadto zauważyć też można krótkowzroczność niektórych działaczy. Niektórzy w pogoni za szybkim osiągnięciem wyniku zapominają o nieuregulowanych sprawach, które ciągną się za ich klubami. W tym chwilowym zachłyśnięciu się wynikiem czy nazwiskami na liście transferowej zapomina się, że tak naprawdę jest to działanie na szkodę całej dyscypliny w Polsce. Pragnę jeszcze raz podkreślić, że związek, choć nie może łamać prawa i tak daje szanse na „wyprostowanie” spraw finansowych przez kluby niemal do ostatniego momentu.

Czy możemy ujawnić kwoty jakie swoim graczom winne są polskie kluby?

- Mogę oczywiście podać tylko przedział kwotowy, jest to od około 20 do około 200 tysięcy złotych. W stosunkowo niegroźnej sytuacji znajduje się klub z Tychów, tam zadłużenie jest najmniejsze i klub powinien sobie z nim poradzić. Nieco większe zadłużenie ma Sanok i Cracovia. Jestem pełen obaw jeśli chodzi Zagłębie Sosnowiec, gdzie w minionym sezonie zadłużenie jeszcze wzrosło. Nieciekawie jest też w Naprzodzie Janów.

PZHL nie ma zatwierdzać nowych graczy do zadłużonych klubów a tymczasem w Polsce rozegrano już pierwsze mecze Pucharu Polski.

- Tak ale związek wydał jednorazową, podkreślam jednorazową zgodę aby zawodnicy niepotwierdzeni mogli występować w meczach Pucharu Polski, jednak to pozwolenie wygasło z dniem 1 września.

Komentarze (0)