Ciężka praca zaowocuje - rozmowa z Wojciechem Rockim, przymierzanym do gry w Comarch Cracovii

Już tylko kilka dni dzieli nas od pierwszej syreny nowego sezonu. W nowych rozgrywkach weźmie prawdopodobnie udział kilku zawodników z polskimi korzeniami, którzy swoje pierwsze hokejowe kroki stawiali w Ameryce Północnej. Jak ocenia takie transfery Wojciech Rocki, który taką drogę przeszedł już kilka lat temu?

W tym artykule dowiesz się o:

Przemysław Lorenc: Jak skomentujesz obecny trend? Hokeiści z polskimi korzeniami przyjeżdżają do naszego kraju grać w PLH.

Wojciech Rocki: Bardzo dobry pomysł. Ten nowy trend to dobre posunięcie. Trzeba brać przykład z innych krajów, gdzie naturalizowanie zawodników to normalna rzecz. Kanadyjska i amerykańska szkoła hokeja jest dużo silniejsza niż te w Europie. Trzeba tylko powoli wyszukiwać takie perły, które potem należy przekonać do gry. Serdecznie zachęcam do tego wszystkie kluby.

Jak oceniasz swoich kolegów, Davida Kostucha i Rafała Martynowskiego, którzy są przymierzani do gry w Cracovii?

- Obaj wywodzą się ze wspomnianej przeze mnie szkoły kanadyjskiej i obaj świetnie się prezentują. Każda wymiana krążka, każdy tzw. shift, kończy się groźną akcją. Mają ciąg na bramkę, pięknie jeżdżą, szybko. Obaj bez wątpienia mają talent do hokeja. David gra bardziej instynktownie, dużo jeździ na wewnętrznych łyżwach, ma świetny strzał. Rafał natomiast to taki Dziki John jak się u nas mówi. Bardzo silny, twardy, niesamowicie umie walczyć przy bandzie. Każdy zespół potrzebuje takiego zawodnika.

Chyba każdy gracz w hokeja musi być waleczny?

- Tak, ale każdy zespół potrzebuje zawodnika szalonego, gracza który walczy i gracza, którego przeciwnicy wręcz się boją. Rafał jest takim typem.

Czy nie uważasz, że w chwili obecnej przyjazd do polskiej ligi może być krokiem w tył? Za oceanem są większe możliwości rozwoju, hokej cieszy się dużo większym zainteresowaniem.

- Wręcz przeciwnie. Oczywiście jest różnica między NHL a PLH, ale ja to widzę całkiem inaczej niż w momencie mojego powrotu. To są dwa różne typy gry. W Europie jest więcej czasu na ustawienie, na wystawienie koledze krążka. Czy to jest zacofanie? Nie! To po prostu inny styl gry. Pamiętajmy też, że żadnego z tych zawodników nikt nie zmuszał do przyjazdu do Polski.

Kilku zawodników m.in. Filip Drzewiecki czy Marek Rączka zdecydowało się opuścić Pasy i grać w Sanoku. Ty wybrałeś przeciwny kierunek.

- Jestem w Polsce już szósty rok. Na początku grałem w Warszawie, w UKS Mazowsze, Legia Warszawa. Potem dostałem propozycje od Sanoka. Miałem tam bardzo udany początek. Spędziłem tam dwa sezony. Kiedy skończył mi się kontrakt dowiedziałem się, że Comarch Cracovia poszukuje bramkarza, który pomógłby jej wygrywać mecze i zgłosiłem swoją kandydaturę.

Jesteś w stanie nawiązać skuteczną rywalizację z Rafałem Radziszewskim?

- Jednym z moich głównych zadań jest tworzyć konkurencje dla Rafała. Znam jego markę, to już praktycznie legendarny bramkarz. Wielokrotny Mistrz Polski, reprezentant kraju. Nie znaczy to też jednak, że nie mam szans. Co więcej ja też mogę go czegoś nauczyć. Mój styl gry określa się jako butterfly. Jest to styl charakterystyczny dla Ameryki Północnej. W ciągu tych pięciu tygodni jakie spędziłem w Krakowie Rafał trochę ode mnie tego motylka się nauczył. Niemniej jednak każdy z nas ma swoje cele, a niech już trener Rohaček zadecyduje kto będzie grał na podstawie dyspozycji w danym dniu. Jest między nami zdrowa rywalizacja, która z pewnością zespołowi wyjdzie na zdrowie. Bo w tym wszystkim należy pamiętać, że swoje osobiste cele należy podporządkować sukcesowi całej drużyny.

Myślisz o reprezentacji Polski?

- Proszę o następne pytanie (śmiech)

O jakie cele będzie walczyć Comarch Cracovia w nadchodzącym sezonie?

- Trzeba wygrać jak największą liczbę meczów. Zespół musi się też pięknie zaprezentować w Pucharze Kontynentalnym tak jak w zeszłym roku. Trzeba się po prostu pozytywnie nastawiać przed każdym meczem i to pozwoli odnieść kolejne zwycięstwa.

Gdy się tak ciebie słucha to słychać, że masz nieco inną mentalność niż zawodnicy z Polski. Jaką rade byś dał młodym zawodnikom, którzy dopiero zaczynają przygodę z hokejem?

- Patrząc na zawodników w reprezentacji to trzeba powiedzieć jedno. Najlepsi zawodnicy są bardzo twardzi. Warunki w Polsce być może są spartańskie ale patrzmy pozytywnie. Jest światełko w tym tunelu. Jeśli przetrwasz, jeżeli będziesz ciężko trenował i będziesz wytrwały, nie tylko w szatni, także w szkole, w życiu. Wszystko wtedy przełoży się na twoją grę. Ta wytrwałość, dyscyplina to są podstawy, które wiele osób bagatelizuje. Tego nie można bagatelizować, to wszystko wpływa na mentalność, na grę i na wyniki. Początki są trudne, ale ciężka praca zaowocuje.

Komentarze (0)