Od początku meczu zdecydowaną przewagę mieli gospodarze. Po kilku nieudanych próbach pokonania Tomasza Rajskiego, sposób na bramkarza Zagłębia znalazł Ladislav Paciga. Czech ładnym zwodem położył go na lodzie i spokojnie umieścił krążek w bramce. Tyszanie nie zwalniali tempa i pod bramką gości co rusz się kotłowało. Najlepszą okazje zmarnował Michał Woźnica, gdy po podaniu Adama Bagińskiego miał pustą bramkę, ale skrzydłowy trzeciej formacji GKS-u tego dnia miał rozregulowany celownik i nie trafił.
Druga bramka dla tyszan padła w najmniej spodziewanym momencie. Gdy Robin Bacul odsiadywał karę dwóch minut, senną próbę rozgrywania hokejowego zamka przez zawodników gości przerwał Adam Bagiński. Pognał na bramkę Rajskiego i mimo iż mógł znowu podawać do Michała Woźnicy, tym razem bez zastanowienia wystrzelił z nadgarstka i było 2:0 dla GKS-u.
Początek drugiej tercji gospodarze zagrali z werwą i ambicją, jak gdyby grali o tytuł mistrza Polski. Po starciach z zawodnikami GKS-u jak muchy padali najpierw Andrzej Banaszczak, a następnie Piotr Sarnik. Sędzia jednak nie widział przewinień, a za chwilę w tercji rywali krążek zawodnikowi z Sosnowca wyszarpał Michał Kotlorz i bez zastanowienia huknął w okienko bramki Zagłębia. Obrońca GKS-u w pierwszej tercji dwa razy próbował pokonać Tomasza Rajskiego, ale udało mu się dopiero za trzecim razem.
Gdy w 38. minucie Vladimir Luka sprytnie zmienił lot krążka po strzale Banaszczaka, zrobiło się już tylko 1:3. Sosnowiczanie w poprzednich dwóch meczach u siebie odrabiali straty trzech i dwóch bramek do GKS-u i tym razem też mieli na to ochotę. W trzeciej tercji nacisnęli gospodarzy i tym razem ręce pełne pracy miał Arkadiusz Sobecki. Nie pomagali mu koledzy z drużyny, którzy za głupie faule osłabiali swój zespół i goście przez długie minuty grali z przewagą. Nic nie wskórali, wściekał się Vladimir Luka, który po kolejnej udanej interwencji Sobeckiego testował wytrzymałość swojego kija.
W końcówce wreszcie bramkę dla Zagłębia zdobył Teddy da Costa, który znakomicie wymanewrował tyską obronę i po kapitalnym zwodzie ze spokojem umieścił krążek w bramce. Na więcej jednak gości nie było już stać i brązowe medale po końcowym gwizdku mogli odebrać hokeiści GKS-u. To nie złoto, o którym wszyscy w Tychach marzyli, ale nikt nie wybrzydzał. Przy głośnych jak za finałowych czasów śpiewach kibiców zawodnicy GKS-u zrobili rundkę z Pucharem i bawili się razem z publicznością.
GKS Tychy - Zagłębie Sosnowiec 3:2 (2:0, 1:1, 0:1)
1:0 - Ladislav Paciga (Adrian Parzyszek, Łukasz Mejka) 4'
2:0 - Adam Bagiński 19'
3:0 - Michał Kotlorz 23'
3:1 - Vladimir Luka (Andrzej Banaszczak, Teddy Da Costa) 38'
3:2 - Teddy Da Costa (David Galvas, Martin Opatovsky) 56'
Składy:
GKS: Sobecki - Kotlorz, Mejka, Bacul, Parzyszek, Paciga - Majkowski, Proszkiewicz, Wołkowicz, Garbocz, Witecki - Gonera, Matla, Bagiński, Krzak, Woźnica - Matczak, Galant, Maćkowiak.
Zagłębie: Rajski - Banaszczak, Galvas, Luka, T.Da Costa, Bernat - Kuc, Gabryś, Jaros, G.Da Costa, Opatovsky - Duszak, Dronia, Sarnik, Zachariasz, Różański - Ślusarczyk, Koszarek, M.Kozłowski.
Kary: GKS - 14 minut, Zagłębie - 20 minut.
Widzów: 1500.