Pod koniec sierpnia doszło do wielkiej tragedii w Stanach Zjednoczonych. W wypadku zginęli bracia Matthew i Johnny Gaudreau. Pierwszy z nich był gwiazdą NHL, gdzie reprezentował Columbus Blue Jackets. W tym roku grał także w mistrzostwach świata Elity, gdzie zmierzył się m.in. z Polską.
Bracia wybrali się na przejażdżkę rowerową. W pewnym momencie zostali potrąceni przez samochód, który jechał z prędkością około 100 km/h. Potem pojawiły się informacje, że kierowca prawdopodobnie był pod wpływem alkoholu.
W poniedziałek 9 września odbył się pogrzeb hokeisty. To wtedy poruszającą mowę pożegnalną wygłosiła jego żona. Meredith Gaudreau zdecydowała się na niespodziewane wyznanie.
- Tak naprawdę jesteśmy pięcioosobową rodziną. Jestem w dziewiątym tygodniu ciąży z naszym trzecim dzieckiem. Całkowite zaskoczenie, ale Johnny promieniał i był podekscytowany. Byłam zdenerwowana, bo całkowicie się tego nie spodziewałam, ale jego reakcją było natychmiastowe pocałowanie mnie i przytulenie - przyznała Meredith.
- Po tym, jak opadły początkowe emocje, za każdym razem, gdy na mnie patrzył, mówił: 'Jesteś szalona, wiesz o tym?' Noa, nasza najstarsza córka, nie ma nawet dwóch lat. W ciągu niecałych trzech lat małżeństwa stworzyliśmy pięcioosobową rodzinę. To nasze największe błogosławieństwo. Jakie mam szczęście, że jestem matką trójki dzieci Johna - dodała ukochana zmarłego hokeisty.
Bliscy hokeisty mocno przeżyli tragiczną śmierć braci Gaudreau. Życie stracili dzień przed ślubem swojej siostry, na którym mieli być drużbami.
Johnny i Meredith dwa lata temu powitali na świecie córkę Noa Harper, a potem urodził się syn Johnny Edward.