Od kilku miesięcy sytuacja finansowa Polskiego Komitetu Olimpijskiego daleka jest od ideału. Ze wspierania tej organizacji wycofała się część spółek Skarbu Państwa. To też efekt konfliktu na linii szef PKOl Radosław Piesiewicz - minister sportu Sławomir Nitras.
Co prawda PKOl ostatnio wypłacił nagrody medalistom igrzysk olimpijskich w Paryżu, ale okazuje się, że należnych pieniędzy nie dostały związki sportowe, które współpracowały z komitetem. Tak jest w przypadku Polskiego Związku Gimnastycznego, którym dowodzi Leszek Blanik.
- Teraz bardzo dobrze się stało, że w końcu nagrody zostały wypłacone sportowcom, ale to się wydarzyło kosztem czegoś. Mianowicie tego, że związki sportowe nie otrzymały środków należnych im od PKOl. To jest rzecz nie do przyjęcia. Prezes PKOl wie, że wykonaliśmy świadczenia, jakich od nas wymagano na mocy umowy trójstronnej związek-PKOl-sponsor. A nie wypłaca nam pieniędzy pomimo naszych monitów, telefonów, maili. Jesteśmy zwodzeni - powiedział.
ZOBACZ WIDEO: Matka legendy była w szoku. Zamiast Siódmiaka widokówkę wysłał... kolega
Blanik był jednym z tych prezesów związków, który podpisał list nawołujący szefa PKOl do rezygnacji z piastowanego stanowiska. Ma on dosyć tego, w jaki sposób działa komitet.
Dodał, że najpierw dostał informacje, że środki należne PZG za okres od maja do września otrzymane zostaną w listopadzie. Gdy przyszedł ten termin, Blanik dostał nową informację - że tak naprawdę PKOl nie rozumie, jakie są roszczenia i żadnych pieniędzy nie otrzyma.
- Wtedy z pomocą prawników postanowiliśmy dochodzić swoich praw i nagle się okazało, że PKOl jest jednak z nami gotowy rozmawiać. Dla mnie to było kupowanie czasu ze strony PKOl. Ale trudno, poszliśmy na rozmowy, uznając, że to przecież pieniądze dla naszych sportowców, że lepiej jak najszybciej je dostać niż się kłócić - stwierdził Blanik.
Na spotkaniu otrzymał zapewnienie, że wszystko zostanie wypłacone w ratach. - Dogadaliśmy się i co? Minęło kilkanaście tygodni, a my do dziś nic nie dostaliśmy i znowu nie ma nawet odpowiedzi na nasze zapytania w tej sprawie - dodał.
Zdaniem Blanika "zdrowa organizacja tak nie postępuje". I nie chodzi mu tylko o braki finansowe, ale też o podejście do ludzi.