Czy syn startujący w Formule 1 może być kluczem do sukcesu w kampanii prezydenckiej? Antonio Perez wierzy, że tak. Meksykanin od lat zaangażowany jest w krajową politykę, pełniąc funkcję posła. Teraz ojciec Sergio Pereza wyznaczył sobie nowy cel. - Chcę być prezydentem Meksyku - ogłosił w nagraniu opublikowanym na Facebooku.
Już pierwszy film promocyjny Pereza nie pozostawia wątpliwości, że zamierza on wykorzystać popularność F1. Na nagraniu udostępnionym w mediach społecznościowych możemy dostrzec szalejącego z radości 62-latka, cieszącego się z podium syna w ubiegłorocznym GP Meksyku. "Pomóż mi zostać następnym prezydentem" - głosi napis na dole spotu wyborczego.
Od motorsportu do prezydentury?
Antonio Perez sprawił, że Meksyk zakochał się w F1. To on szukał środków na finansowanie kariery syna, który jeszcze jako nastolatek uważany był za ogromny talent, przez co trafił pod skrzydła Ferrari. Później Meksykaninowi wiodło się różnie. Zyskał on opinię najsolidniejszego kierowcy z pakietem sponsorskim pod pachą. Dopiero po ukończeniu 30. roku życia trafił do ekipy z czołówki F1 - Red Bull Racing.
Karierę Pereza w F1 od lat finansuje Carlos Slim - miliarder z Meksyku, którego majątek wart jest ok. 77 mld dolarów. W latach 2010-2013 "Forbes" uznawał go za najbogatszego człowieka na świecie. Obecnie Slim, który żyje w przyjacielskich relacjach z Perezem seniorem, w zestawieniu światowych miliarderów zajmuje "ledwie" czternastą pozycję.
Do Slima należy m.in. ogromne imperium - grupa Carso, która działa na rynku budowlanym, energetycznym i telekomunikacyjnym. Miliarder jest też właścicielem takich spółek jak Telcel, America Movil i amerykańskiej części koncernu tytoniowego Philip Morris.
- Znam Carlosa, odkąd skończyłem sześć lat. Mój ojciec zżył się z nim blisko, bo moja rodzina od zawsze działała w motorsporcie, który z kolei wspierał Carlos. To zawsze był dla mnie zwykły gość, a nie żaden miliarder. Tak jest do teraz - mówił Sergio Perez w podcaście "Beyond The Grid" w roku 2019.
Perez senior sam rywalizował w wyścigach, choć nie było mu dane awansować do F1. W polityce wiedzie mu się różnie. W przeszłości kandydował na gubernatora Jalisco i burmistrza Guadalajary, ale przegrywał wybory wewnętrzne w Partii Odrodzenia Narodowego (Morena). Na jej czele stoi Andres Manuel Lopez Obrador - obecny prezydent Meksyku. Jego kadencja upływa w roku 2024.
Formuła 1 elementem kampanii wyborczej?
Ogromna popularność Sergio Pereza sprawiła, że wyremontowano tor w stolicy kraju, a GP Meksyku po wielu latach ponownie zawitało do kalendarza F1. Środki na to wyłożył oczywiście Carlos Slim. Antonio Perez zdążył już obiecać rodakom kolejny wyścig królowej motorsportu - GP Cancun miałoby się pojawić w kalendarzu w roku 2024 i mogłoby stanowić element kampanii wyborczej.
- To nowy projekt. Zaczniemy go od zera. Nasze pomysły zostały dobrze przyjęte przez szefów FIA i F1. Powiedzieli mi, że wszystko może być gotowe w roku 2024. Sergio może zostać wtedy mistrzem świata - mówił jesienią ubiegłego roku Perez senior w rozmowie z meksykańską "Reformą".
Koszt budowy toru ulicznego w Cancun wyceniono na ok. 200 mln dolarów. Kto mógłby wyłożyć środki na ten cel? Oczywiście Slim, a bliskie powiązania z oligarchą niektórzy będą próbować wykorzystać przeciwko Perezowi w kampanii wyborczej. Jednak równie oczywiste jest to, że samym motorsportem nie da się wygrać wyborów prezydenckich. Dlatego też Perez zaangażował się w promocję reformy energetycznej w kraju.
- Tutaj w Acapulco otrzymałem ważny sygnał. Będę pracować w całym kraju, by w roku 2024 zostać prezydentem Meksyku. Chodźcie wszyscy za mną - mówił ostatnio podczas spotkania wyborczego.
Pierwsza porażka Pereza
Morena, partia do której należą obecny prezydent Obrador i Perez senior, forsowała ideę ograniczenia udziału prywatnego w sektorze energetycznym. Wynika to z faktu, że federalny CFE od kilku lat, od momentu uwolnienia rynku, traci udziały. Rządzący uznali, że Meksyk stał się zależny od zagranicznych inwestorów i przez to nie jest w stanie kontrolować kluczowego elementu gospodarki. Gdyby CFE odzyskało większość na rynku, mogłoby dyktować m.in. ceny energii elektrycznej.
Chociaż Morena posiada większość w meksykańskim parlamencie, to reforma upadła. Za głosowało tylko 223 posłów, przeciw było 275. Wymagana większość wynosiła 334 głosów. Trwająca 13 godzin debata nie wystarczyła, aby przekonać krytyków. To pierwsza poważna porażka frakcji prezydenckiej w parlamencie Meksyku od 3,5 roku. To również cios dla Pereza.
Opozycja zablokowała zmianę, wskazując na możliwy wzrost zanieczyszczenia powietrza w Meksyku poprzez odejście od ekologicznych rozwiązań, a przyznanie CFE miana monopolisty paradoksalnie doprowadziłoby do wzrostu cen energii. Zamknięcie się na świat zewnętrzny przestraszyłoby też zagranicznych inwestorów.
"Będziemy kontynuować walkę o transformację kraju. Suwerenność energetyczna należy do nas i nie spoczniemy, dopóki nie będziemy mieli uczciwych stawek. Nie przegraliśmy, to dopiero początek" - ogłosił Antonio Perez na Twitterze.
Upadek reformy, której twarzą stał się ojciec Sergio Pereza, nie wróży dobrze przed kampanią wyborczą. 62-latek może się jednak cieszyć, że wybory dopiero w roku 2024.
Czytaj także:
Niespodziewane problemy Hamiltona. Zepsuła go dominacja Mercedesa?
"Nie wyleję z tego powodu łez". Syn rosyjskiego miliardera o sankcjach