W Formule 1 znów zrobiło się głośno o wydarzeniach z szalonej końcówki GP Abu Zabi. Wszystko za sprawą nagrania, które trafiło do sieci. Jeden z użytkowników Twittera udostępnił rozmowę Jonathana Wheatleya z Michaelem Masim, która w grudniu nie przebiła się do wiadomości opinii publicznej.
- Te zdublowane bolidy, nie musisz im pozwalać na przejechanie całego okrążenia i dogonienie tyłu stawki F1. Wystarczy, że pozwolisz im przejechać. Wtedy będziemy mieć wyścig w swoich rękach - powiedział dyrektor sportowy Red Bull Racing do Australijczyka, a ten chwilę później wydał zgodę na oddublowanie się kierowców.
Kolejne kontrowersje w F1
Tamta decyzja była kluczowa dla losów GP Abu Zabi i tytułu mistrzowskiego. Zdublowane bolidy, znajdujące się pomiędzy Lewisem Hamiltonem a Maxem Verstappenem, wyprzedziły Brytyjczyka i tym samym Holender miał ułatwione zadanie. Na ostatnim okrążeniu, po zjeździe z toru samochodu bezpieczeństwa, przypuścił skuteczny atak i został mistrzem świata.
Sprawa rozmowy Wheatleya z Masim wywołała kontrowersje w Wielkiej Brytanii, gdzie panuje przekonanie, że dyrektor wyścigowy F1 okradł Hamiltona z tytułu mistrzowskiego. - To nie jest nowe nagranie. Musicie też zrozumieć, że Wheatley nie mówi Masiemu czegoś, czego ten nie wie - powiedział w studiu Sky Sports Martin Brundle, były kierowca i ekspert tej stacji.
- Chociażby podczas deszczowego dnia na Spa-Francorchamps, też nie pozwalasz zdublowanym bolidom na dogonienie czołówki. Mówiłem już o tym nieraz, że gdy ma dochodzić do oddublowania, to dojazd z ostatnich miejsc do reszty stawki trwa zbyt długo. Jednak już w takim Monako możesz to zrobić. Nie zakładajmy jednak, że Red Bull instruuje Masiego, co może, a czego nie może zrobić - dodał Brundle.
Zdaniem Brundle'a, w całej sprawie szokujące jest po prostu to, że każda z ekip próbuje wpływać na dyrektora wyścigowego F1. - Ta rozmowa jest niewygodna i na pewno wiele ludzi jest niezadowolonych, zwłaszcza fani Hamiltona i Mercedesa. Nie trzeba być nawet kibicem Lewisa, aby uznawać, że powinien być ośmiokrotnym mistrzem świata w tym momencie - ocenił Brytyjczyk.
Formuła 1 potrzebuje transparentności
Były kierowca F1 zwrócił też uwagę na to, że część decyzji w królowej motorsportu podejmuje się w zaciszu gabinetów, co nie pomaga w transparentności i interpretacji przepisów. - Wiemy też, że istnieją różne niepisane zasady, wynikające z tajnych spotkań w F1, które mówią o tym, że nie powinno się kończyć wyścigu za samochodem bezpieczeństwa. To jest jednak nie do przyjęcia - dodał Brundle.
W F1 panuje przekonanie, że Masi straci stanowisko dyrektora wyścigowego przed startem sezonu 2022. Oczekiwać mają tego też Hamilton i Mercedes. Brundle w studiu Sky Sports przypomniał swoją opinią sprzed kilku tygodni, że dymisja Australijczyka niczego nie zmieni, jeśli pewne procedury nadal wyglądać będą tak samo.
- Nie możemy pozwolić na to, by zespoły podchodziły do sędziów czy dyrektora w momencie, gdy podejmuje on krytyczne decyzje, a na torze mamy w tym czasie bolidy i sporo się dzieje. On próbuje tym jakoś zarządzać, a tutaj jedni ciągną go w lewo, inni w prawo, a jeszcze inni chcą, by został w środku. To trochę tak, jakby na boisku piłkarskim każdy przeciągał sędziego na swoją stronę - powiedział Brundle.
- To nie wygląda dobrze dla F1. Sytuacja nie jest łatwa, ale też nie sądzę, by wyciek tego konkretnego filmu zmienił ją jakoś znacząco - podsumował brytyjski ekspert.
Czytaj także:
Red Bull pokazał nową "broń". Tak wygląda bolid mistrza F1
Kolejna opcja dla Roberta Kubicy?! BMW wkracza w nowy świat
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Kapitalny gol w wykonaniu piłkarki! Trafiła idealnie