Przez Formułę 1 przetoczyła się burzliwa dyskusja na temat opon i ciśnienia. Według nieoficjalnych doniesień z padoku F1, część zespołów miała znaleźć sposób na to, by korzystać z niższego niż nakazane ciśnienia w swoich kołach. Palcem wskazywano Red Bull Racing i Aston Martina, bo to właśnie kierowcom tych ekip wystrzeliły opony w GP Azerbejdżanu.
W GP Francji wprowadzono bardziej surowe zasady, co do ciśnienia opon. Ekipy musiały mocniej napompować koła, ale nie miało to wielkiego przełożenia na wyniki. Znów najlepszy był Max Verstappen z Red Bulla, a dobrze wypadli też kierowcy Aston Martina.
- Na Paul Ricard nasi kierowcy zaliczyli długie przejazdy i nie mieli problemów. Mam nadzieję, że to uciszy tych, którzy twierdzili, że obchodzimy przepisy w kwestii ciśnienia opon - powiedział agencji GNN szef ekipy z Silverstone, Otmar Szafnauer.
ZOBACZ WIDEO: Paweł Fajdek szczerze o przygotowaniach w Spale. "Odpalamy grilla, gdy nie jesteśmy usatysfakcjonowani z menu"
- Nigdy nie złamaliśmy przepisów i nigdy tego nie zrobimy. Po prostu bardzo dobrze rozumiemy opony, wiemy jak z nimi współpracować. We Francji pokazaliśmy to ponownie. Postępowaliśmy zgodnie z nową dyrektywą techniczną, a nasze opony nadal działały dobrze - dodał Szafnauer.
Amerykanin wbił za to szpilkę rywalom, którzy w GP Francji zanotowali słabe wyniki. - Może powinniśmy zwrócić większą uwagę na naszych przeciwników, którzy nagle stracili tempo - stwierdził szef Aston Martina i nie jest tajemnicą, że miał na myśli Ferrari. Włoski zespół na Paul Ricard nawet nie zdobył punktów.
Skąd wzięły się problemy włoskiej ekipy? - Chodzi o bardzo wąskie okno robocze opon. Musimy je zwiększyć, bo problem z ziarnieniem ogumienia dotyka nas mocniej niż innych - stwierdził Carlos Sainz, po tym jak finiszował na Paul Ricard na jedenastej pozycji.
Szef Ferrari odrzucił jednak sugestie, jakoby wyższe ciśnienie opon było przyczyną słabej formy jego zespołu w GP Francji. - Mieliśmy tu problemy również przed dwoma laty. One dotyczą przodu bolidu, a wyższe ciśnienie dotyczy tylnych kół - stwierdził krótko Mattia Binotto.
Czytaj także:
Formuła 1 nie powinna się mieszać do polityki
Męczarnie Ferrari we Francji