Europejska część sezonu Formuły 1 kończy się 12 września na GP Włoch. Przynajmniej w teorii, bo wiele wskazuje na to, że tory na Starym Kontynencie ponownie będą ratować królową motorsportu w dobie pandemii COVID-19. Przed paroma dniami potwierdzono odwołanie GP Singapuru (3 października), a mocno niepewne jest też GP Japonii (10 października).
Szefowie GP Japonii przekazali F1, że decyzję ws. wyścigu na torze Suzuka poznają dopiero po zakończeniu igrzysk olimpijskich w Tokio. Lokalne władze chcą bowiem zobaczyć, jak rozwinie się sytuacja epidemiologiczna w kraju. Od tego uzależnione będą kolejne ruchy - chociażby dotyczące wpuszczenia do siebie padoku F1, który składa się z ponad tysiąca osób.
Bardzo realistyczny wariant zakłada, że z kalendarza sezonu 2021 wypadną co najmniej dwie rundy. Niepewne są jednak kolejne - GP Meksyku (31 października), GP Brazylii (7 listopada) i GP Australii (21 listopada).
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Jest moc. Nietypowy trening Wildera
Z sytuacji chcą skorzystać szefowie toru Circuit of the Americas, na którym w zeszłym roku z powodu COVID-19 nie doszło do GP USA. Zamknięcie obiektu na wiele miesięcy sprawiło, że stracił on 95 proc. przychodów. Dlatego teraz jest on gotów zorganizować dwa wyścigi F1 z rzędu.
- Drugi wyścig w Austin jest możliwy, ale nie mamy jeszcze podpisanej umowy, wbrew pojawiającym się plotkom. Nie jesteśmy torem tymczasowym, więc dodatkowa runda to dla nas łatwizna. Mamy tysiące ludzi, którzy pracują przy F1. Popyt jest spory, bo popularność tego sportu w naszym kraju wzrosła i szkoda byłoby z tego nie skorzystać - powiedział "Motorsport Week" Bobby Epstein, szef toru COTA.
Alternatywą jest, aby jeden wyścig F1 w USA zorganizowano w teksańskim Austin, a następnie stawka przeniosłaby się na Indianapolis. Na tym obiekcie królowa motorsportu nie gościła od 2007 roku.
Na stole szefów F1 leżą też propozycje z europejskich torów. Niemiecki Nurburgring i włoskie Mugello są w stanie uratować królową motorsportu, tak jak zrobiły to w sezonie 2020. Możliwe jest też drugie podejście do GP Turcji. Runda w Stambule miała się odbyć w czerwcu, po tym jak zajęła miejsce Kanady w kalendarzu. Została jednak odwołana, bo Turcy właśnie walczą z kolejną falą koronawirusa, a brytyjski rząd wpisał ten kraj na czarną listę. Tym samym personel F1 po powrocie ze Stambułu musiałby się udać na dwutygodniową kwarantannę, co zakłóciłoby przygotowania do kolejnego wyścigu.
Czytaj także:
Alfa Romeo prześladowana przez pech
George Russell ma konkretny plan