Gdy Florentino Perez tłumaczył powody powołania do życia Superligi, zwracał uwagę na to, że młode pokolenie kibiców jest znudzone spotkaniem piłkarskim trwającym 90 minut i trzeba szukać nowych opcji dotarcia do kibiców. Prezydent Realu Madryt nie wykluczał nawet, że w przyszłości futbol będzie musiał odejść od tradycyjnego formatu spotkania, składającego się z dwóch połówek po 45 minut każda.
Większość kibiców słowa Pereza określiła mianem herezji, ale podobne wyniki badań posiada Formuła 1. Królowa motorsportu jest świadoma tego, że młode pokolenie, zainteresowane głównie Tik Tokiem i mediami społecznościowymi, chce krótkich i intensywnych doświadczeń.
Więcej emocji w krótszym czasie
Dlatego F1 od kilkunastu miesięcy tak mocno naciska na wyścigi kwalifikacyjne, które przy okazji wybranych rund zastępować będą w sobotę tradycyjne kwalifikacje. W nich kierowcy rywalizować będą na skróconym dystansie wyścigu. Przejadą tylko ok. 100 kilometrów.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: szalona końcówka meczu WNBA. Rzut rozpaczy i... zwycięstwo!
Namiastkę tego, co czeka nas w wyścigach kwalifikacyjnych mieliśmy w ostatnim GP Azerbejdżanu. Wybuch opony w bolidzie Maxa Verstappena na pięć okrążeń przed metą sprawił, że rywalizacja została przerwana i wznowiono ją na dystansie ledwie dwóch "kółek". - Nie było powodu, by tego nie robić - powiedział mediom Michael Masi, dyrektor wyścigowy F1.
Po wznowieniu rywalizacji kibice zobaczyli skondensowaną dawkę emocji. Lewis Hamilton zaraz po starcie próbował wyprzedzić Sergio Pereza, bo wiedział, że na dystansie dwóch okrążeń nie będzie miał zbyt wiele czasu na przeprowadzenie ataku. Skończyło się to fatalnym błędem Brytyjczyka i wypadnięciem z trasy. Walkę o trzecie miejsce w stawce podjął też Charles Leclerc, który od razu po wznowieniu wyścigu wyprzedził Pierre'a Gasly'ego, po czym chwilę później ten zrewanżował mu się tym samym.
- Byłem bardzo zadowolony, gdy wielu komentatorów w Baku mówiło, że potrzebujemy kolejnych 10 takich okrążeń, po tym co zobaczyliśmy na tych dwóch ostatnich w GP Azerbejdżanu. To było jak dobry prequel do wyścigów kwalifikacyjnych - skomentował w witrynie F1 Ross Brawn, dyrektor sportowy królowej motorsportu i wielki orędownik nowej formuły rywalizacji.
- Wyścigi kwalifikacyjne potrwają nieco dłużej, bo będą mieć od 17 do 20 okrążeń. Jednak będą gwarantować taką samą dawkę emocji, bo kierowcy nie będą się musieli martwić o oszczędzanie opon - dodał Brawn.
Pierwszy wyścig kwalifikacyjny w historii F1 rozegrany zostanie już w lipcu - przy okazji GP Wielkiej Brytanii. Zadecyduje on o tym, jaki będzie układ pól startowych do niedzielnego wyścigu na Silverstone. Królowa motorsportu chce później przetestować taką formę rywalizacji na torach Imola we Włoszech oraz Interlagos w Brazylii.
Nawet kierowcy F1 zmieniają zdanie
Co ciekawe, gdy Formuła 1 przekonywała szefów zespołów do idei wyścigów kwalifikacyjnych, wielu kierowców było przeciwnych. Zwracało uwagę na to, że DNA królowej motorsportu to tradycyjny weekend wyścigowy - z trzema sesjami treningowymi, kwalifikacjami i wyścigiem.
- Nie sądzę, aby format weekendu był problemem F1 i akurat dzięki niemu można było uzyskać bardziej spektakularne wyścigi. Moim zdaniem obecny układ jest sprawdzony. To jest DNA tergo sportu, że w sobotę mamy kwalifikacje, a w niedzielę jest wyścig. Na takiej F1 zostałem wychowany. Będzie dziwnie, gdy nagle kibice będą oglądać kwalifikacje w piątek - mówił w lutym Robert Kubica.
Jednak doświadczenia z Baku nieco zmieniły perspektywę. - Musimy pomyśleć o wielu 2-okrążeniowych wyścigach! 25 wyścigów składających się z dwóch okrążeń albo coś takiego! - żartował przed kamerami Sky Sports Fernando Alonso, kierowca Alpine.
- Było naprawdę fajnie. Kierowcy jechali agresywnie na tych dwóch okrążeniach, bo wiedzieli, że nie trzeba dbać o opony. To przyniosło mi naprawdę sporo frajdy - dodał dwukrotny mistrz świata F1.
Podobnie sytuację ocenił Pierre Gasly. Reprezentant Alpha Tauri stwierdził, że taka forma rywalizacji "ma w sobie dodatkową adrenalinę", a kierowcy muszą zachowywać się "jak lwy wypuszczone z klatki".
- Każdy idzie na całość i stara się nadrobić jak najwięcej pozycji w bardzo krótkim czasie. Nie widziałem powtórki dwóch ostatnich okrążeń, ale z mojej perspektywy to były bardzo intensywne okrążenia. Naprawdę to mi się podobało. Miejmy nadzieję, że w przyszłości będzie podobnie - ocenił Gasly.
Czytaj także:
Mercedes ma dwa różne bolidy? Zaskakująca teoria
Ferrari coraz bliżej zwycięstwa. Imponujący progres