F1. Nie ma dżentelmeńskiej umowy. Valtteri Bottas odpowiada George'owi Russellowi

Twitter / Formula 1 / Na zdjęciu: wypadek Valtteriego Bottasa i George'a Russella
Twitter / Formula 1 / Na zdjęciu: wypadek Valtteriego Bottasa i George'a Russella

George Russell stwierdził, że Valtteri Bottas złamał dżentelmeńską umowę pomiędzy kierowcami F1, zaciekle broniąc pozycji w ostatnim wyścigu F1. - Nie złamałem żadnych zasad - odpowiedział mu kierowca Mercedesa.

Od wydarzeń z Imoli minęło już kilka tygodni, a wypadek Valtteriego Bottasa z Georgem Russellem nadal budzi spore emocje. Jest to spowodowane faktem, że obaj kierowcy walczą o miejsce w Mercedesie w sezonie 2022.

Bezpośrednio po wypadku Russell miał sporo pretensji do Bottasa i oskarżał go o złamanie dżentelmeńskiej umowy pomiędzy kierowcami F1. - Zawarliśmy ustne porozumienie, że gdy zbliża się szybszy bolid i korzysta z DRS, to kierowca broniący pozycji nie wykonuje żadnych nerwowych ruchów w ostatniej chwili - powiedział 23-latek, cytowany przez motorsport.com.

Do dżentelmeńskiej umowy pomiędzy kierowcami miało dojść w roku 2015, po kolejnych dość ostrych manewrach obronnych Maxa Verstappena. - To mogą być mikroruchy, ale gdy jedziesz z prędkością ponad 300 km/h i niemal 50 km/h szybciej niż wyprzedzany bolid, to różnica jest ogromna - dodał Russell.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: nożyce, którymi zachwyca się cały świat. Uderzył idealnie!

Jednak Bottas widzi niedzielne zajście zupełnie inaczej. - Nie złamałem żadnej umowy. Nie wykonałem tam żadnych nerwowych ruchów. Widać to też na nagraniach z jego kokpitu, że zostawiłem mu sporo miejsca na torze - stwierdził fiński kierowca.

- Pojechałem czysto. Broniłem pozycji, to oczywiste. Przecież nie będę robić miejsca na torze innym kierowcom. Jednak gdy się ścigam, to mam szacunek dla innych kierowców. Zdecydowanie widzę inaczej tę sytuację niż on - dodał reprezentant Mercedesa.

Bottas stwierdził nawet, że mógł być "dużo bardziej agresywny", a Russell powinien być świadomy tego, że zewnętrzna część toru nadal jest wilgotna i zapewnia mniejszą przyczepność. To właśnie wjazd na mokry asfalt sprawił, że Brytyjczyk stracił panowanie nad swoim bolidem i po chwili trafił w rywala.

- Wiedział, że będzie tam mokro, bo przecież jeździliśmy tam przez ileś okrążeń. Ja też byłem tego świadom i po prostu, to nie było miejsce do wyprzedzania. To nie mogło się udać w takich warunkach na slickach. Mimo to, postanowił tam wjechać. To był jego wybór, a ja po prostu robiłem swoje. Broniłem pozycji i nie zamierzałem się odsunąć. Przecież nie będę mu robił miejsca na suchej części toru - zakończył 31-latek.

Czytaj także:
Zespół F1 sprzedał swoją fabrykę
Fernando Alonso zawodzi po powrocie

Źródło artykułu: