Ekipa z Hinwil znalazła się w martwym punkcie. Chociaż zespół od kilku lat ma dostęp do coraz większych środków finansowych i zasobów ludzkich, chociażby ze względu na pieniądze przelewane przez Ferrari w ramach sponsoringu tytularnego Alfy Romeo, to nie potrafi poprawić swojej sytuacji w Formule 1.
Sezon 2018 przyniósł ósmą pozycję w tabeli F1 i eksplozję talentu Charlesa Leclerca, co było sukcesem, po tym jak jeszcze rok wcześniej Sauber (ówczesna nazwa zespołu) zamykał stawkę. W kolejnej kampanii Alfa Romeo miała być najlepszą ekipą spoza wielkiej trójki, a transfer Kimiego Raikkonena miał sprawić, że okazjonalnie szwajcarski team mieliśmy oglądać na podium F1. Do niczego takiego nie doszło.
Alfa Romeo w martwym punkcie
Zeszły sezon skończył się dla Alfy Romeo kolejnym ósmym miejscem, ale Frederic Vasseur nie chciał go oceniać w kategorii porażki. Szef zespołu z Hinwil doceniał za to, że jego kierowcy zdobyli więcej punktów niż w roku 2018. Tym razem to się nie uda. W obecnej kampanii Alfa Romeo ma tylko 5 "oczek". Znów jest ósmą siłą królowej motorsportu. Apetyty, chociażby w obliczu wybudowania nowego symulatora, nad którym pracuje Robert Kubica, były większe.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Nowa rola Anity Włodarczyk
"Alfa Romeo po dwóch latach w pewnym sensie znalazła się w martwym punkcie" - ocenił dość brutalnie w "Blicku" Roger Benoit, jeden z bardziej doświadczonych dziennikarzy w padoku F1.
Jak zwrócił uwagę Benoit, Vasseur ciągle chwali ekipę za postępy, ale to nie przekłada się na punkty w niedzielnych wyścigach. Bez wątpienia Alfa Romeo cierpi za sprawą słabszego niż w zeszłym roku silnika Ferrari, ale nie jest to jej jedyne źródło problemów.
Sytuację w zespole można porównać do tego, co dzieje się w Haasie. Amerykanie właśnie zaliczają drugi słaby sezon F1 z rzędu i zrozumieli, że muszą wymienić obu kierowców, aby wyjść z letargu. Romain Grosjean i Kevin Magnussen pożegnają się z F1, a w ich miejsce pojawi się młodzież - najpewniej Nikita Mazepin oraz Mick Schumacher.
Alfa Romeo potrzebuje nowych kierowców
Tymczasem Alfa Romeo, choć nie jest to ciągle oficjalna wiadomość, ma nadal stawiać na Kimiego Raikkonena i Antonio Giovinazziego. Fin i Włoch tworzą duet kierowców od zeszłego sezonu. O ile 41-letni Raikkonen pokazuje przy okazji kolejnych występów, że ciągle ma w sobie to coś, o tyle Giovinazziego ratuje tylko przynależność do akademii talentów Ferrari.
"Jeśli szwajcarski zespół chce się obudzić z głębokiego zimowego snu, to musi się tam pojawić nowy kierowca, który przywróci mu życie. Debiutant nie gwarantuje sukcesu, ani punktów w mistrzostwach, ale gwarantuje wstrząs w ekipie" - napisał Benoit.
Benoit nie wymienia wśród kandydatów do jazdy w Alfie Romeo Roberta Kubicy. Polak ma niewielkie szanse na angaż, co wynika z sytuacji kontraktowej w ekipie. Raikkonen w swojej umowie posiada opcję kontynuacji współpracy w sezonie 2021, z której miał skorzystać. Drugi fotel obsadza z kolei Ferrari.
Benoit wręcz domaga się na łamach "Blicka", by partnerem Raikkonena w sezonie 2021 był ktoś z dwójki Callum Ilott - Mick Schumacher. Obaj należą do akademii talentów Ferrari i notują dobre wyniki w Formule 2. "Z nimi w składzie, mając też Kimiego, nie znikniesz z mediów" - ocenił Benoit.
Za Giovinazzim przemawia jeszcze jeden argument - narodowość. Włochy od kilku lat nie miały swojego kierowcy w F1, a 26-latek wypełnił tę lukę. Jego wyniki obecnie pozostawiają sporo do życzenia, ale w niższych seriach wyścigowych nie widać zawodnika z Italii, który byłby w stanie wdrapać się na poziom F1. A to wszystko w kraju, który jest wręcz zakochany w Ferrari.
Czytaj także:
Świetny start Kimiego Raikkonena w GP Portugalii
Stan alarmowy w Hiszpanii. Nie wpłynie na sport