W ostatnich latach liczba sesji testowych w Formule 1 konsekwentnie się zmniejsza. Jeszcze przed sezonem 2019 ekipy F1 miały do dyspozycji dwie czterodniowe tury, a następnie w trakcie kampanii odbywały się dni testowe na Węgrzech. W ty mroku, i to jeszcze przed pandemią koronawirusa, zimowe jazdy skrócono do dwóch tur po trzy dni. Dodatkowo zrezygnowano z testów po GP Węgier.
Jak informuje "Auto Motor und Sport", w sezonie 2021 czeka nas dalsze okrajanie dni testowych, co jest powiązane z trwającą pandemią koronawirusa. Niemiecki serwis ustalił, że nową kampanię mają poprzedzić ledwie trzy dni jazd.
W F1 trwała nawet dyskusja nad tym, by całkowicie porzucić zimowe jazdy przed sezonem 2021, ale sprzeciwił się temu McLaren. Brytyjczycy od przyszłego roku będą korzystać z silników Mercedesa i będą potrzebować sporej liczby kilometrów, aby sprawdzić, czy po wprowadzeniu zmian wszystko w bolidach działa, jak należy.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Lewis Hamilton zaskoczył sprzątaczkę. Tego się nie spodziewała
W tej chwili nie wiadomo, kto miałby gościć zespoły F1 na zimowych testach. W grę wchodzą trzy lokalizacje - Barcelona, Jerez i Bahrajn. Szanse tego ostatniego obiektu mogą wzrosnąć w związku z wydarzeniami, jakie mają miejsce... w Australii.
Pandemia koronawirusa i wzrost zachorowań w Australii sprawił, że w Melbourne wprowadzono powszechną kwarantannę. Wprowadzono tam też stan wyjątkowy na okres sześciu miesięcy. W tej sytuacji GP Australii w drugiej połowie marca 2021 roku może nie dojść do skutku.
Wtedy sezon 2021 otwierałoby GP Bahrajnu. Wyścig na torze Sakhir mógłby zostać poprzedzony zimowymi testami, a F1 zaoszczędziłaby na transporcie sprzętu, który pozostałby w Bahrajnie i oczekiwał na inaugurację mistrzostw.
Czytaj także:
Alfa Romeo rusza po Micka Schumachera
Ferrari musi myśleć o gruntownych zmianach