Chociaż Max Verstappen to jeden z lepszych kierowców w stawce Formuły 1, to 22-latek nie popisał się na okrążeniu wyjazdowym przed GP Węgier. Na śliskiej nawierzchni kierowca Red Bull Racing rozbił bolid przy niewielkiej prędkości. Uderzenie w bandy ochronne sprawiło, że uszkodzeniu uległo m.in. przednie skrzydło oraz zawieszenie.
Biorąc pod uwagę, że w momencie zdarzenia do startu wyścigu pozostawało ledwie parę minut, kibice i eksperci nie wierzyli w to, że mechanikom "czerwonych byków" uda się naprawić bolid RB16.
Ostatecznie bolid Verstappena został naprawiony na kilka sekund przed upływem czasu. Na pięć minut przed startem wyścigu F1 na polach startowych pojawia się sygnał informujący o tym, że maszyna musi być zaopatrzona w koła i od tego momentu wszelkie prace są zakazane.
ZOBACZ WIDEO: Kolarstwo. Tour de Pologne pierwszym wyścigiem etapowym w sezonie. "Zgłaszają się wielkie nazwiska!"
- Myślę, że Max co najmniej z trzy razy wypadał z toru na okrążeniu wyjazdowym. Za trzecim razem uderzył mocno i od razu oceniliśmy skalę uszkodzeń. Było widać, że uszkodzone jest zawieszenie, ale pytanie brzmiało czy oberwał też wahacz. Gdyby on był uszkodzony, to dla nas gra byłaby skończona - powiedział "Motorsport Week" Christian Horner, szef Red Bulla.
- Postanowiliśmy, aby Max dojechał na pola startowe i tam zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby doprowadzić bolid do stanu używalności. Mechanicy wykonali niesamowitą pracę. To co powinno było zająć 90 minut, zrobili po jakichś 20 minutach. Bolid był gotowy na 25 sekund przed sygnałem oznaczającym koniec prac. Należy im się pełne uznanie, bo bez nich nie uzyskalibyśmy tak dobrego wyniku w GP Węgier - dodał Horner.
Verstappen po nieudanych kwalifikacjach ruszał do GP Węgier z siódmej pozycji. Dobry start Holendra oraz brak błędów na dystansie wyścigu sprawiły, że ostatecznie kierowca Red Bulla zameldował się na mecie na drugim miejscu.
- Po takiej przygodzie zawsze zostaje z tyłu głowy, że może coś przeoczyłeś, że być może nie dostrzegłeś jakiegoś uszkodzonego elementu. Tymczasem Max kompletnie się tym nie przejmował. Sam był chyba trochę zawstydzony tym, że nawarzył piwa mechanikom i przez niego musieli się uwijać na polach startowych. Tym wynikiem odwdzięczył im się w najlepszy możliwy sposób - podsumował Horner.
Czytaj także:
Lewis Hamilton znów atakuje ws. rasizmu
Znamy decyzje sędziów po GP Węgier. Kara dla Haasa