Do tej pory żadna ekipa Formuły 1 nie zobowiązała się oficjalnie, co do dalszych startów w królowej motorsportu po sezonie 2020. Jest to zatem idealna szansa, by wycofać się z rywalizacji i nie zapłacić przy tym żadnych kar. Świadomość tego ma chociażby Gene Haas, który ma być zmęczony wydawaniem milionów na F1.
Złą wiadomością dla Haasa są wyniki ekipy na starcie sezonu 2020. W dwóch dotychczasowych wyścigach Amerykanie nie zdobyli ani jednego punktu i po raz kolejny mieli mnóstwo problemów technicznych.
- Jest tu wiele znaków zapytania. Czy Haas będzie tu w przyszłym roku, czy nie? To jest trudne pytanie - powiedział Romain Grosjean, którego cytuje "Motorsport".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: nie tylko świetnie skacze o tyczce. Akrobatyczne umiejętności Piotra Liska
Francuz ma świadomość tego, że w innych zespołach brakuje wolnych miejsc, dlatego w przypadku jakichkolwiek problemów Haasa może on wylecieć z F1. - Czy miejsca w innych zespołach będą dostępne? W tym roku rynek transferowy przeżył szok, po tym jak dość szybko Ferrari ogłosiło decyzję ws. Vettela. Zobaczymy, jakie możliwości się pojawią - dodał Grosjean.
34-latek podkreślił, że nie ma żadnych wiadomości od właściciela Haasa. - Nic nie wiem. Decyzja ws. zespołu nie została podjęta, przynajmniej tak zakładam. Musimy po prostu się ścigać i osiągać jak najlepsze wyniki. Decyzja należy do Genego Haasa. W końcu przyjdzie moment, gdy będzie musiał przedstawić swoją decyzję. Mam nadzieję, że Haas pozostanie w F1 - stwierdził Francuz.
Haas opiera się głównie na pieniądzach, jakie do budżetu wpłaca amerykański milioner. Dlatego w przypadku jego wycofania, ekipie może nawet grozić likwidacja. Wprawdzie jesienią ubiegłego roku pojawiły się plotki, że Haas prowadzi rozmowy ws. sprzedaży ekip z Saudyjczykami, ale później zostały one zdementowane.
Czytaj także:
Sergio Perez ma ofertę z innego zespołu F1
Williams bez zmian w roku 2021