Ferrari fatalnie weszło w nowy sezon Formuły 1, mając spore problemy z tempem bolidu SF1000. Było to widać w sobotnich kwalifikacjach do GP Styrii, w których Sebastian Vettel był dopiero dziesiąty, a Charles Leclerc jedenasty. Dodatkowo Leclerc został ukarany przez sędziów przesunięciem o trzy pozycje na polach startowych.
Start z odległego miejsca sprawił, że Leclerc chciał jak najszybciej nadrobić dystans. Pośpiech jest jednak złym doradcą, o czym 22-latek przekonał się w zakręcie numer trzy. W nim uderzył w bolid Vettela.
Wewnętrzna kolizja miała opłakane skutki dla Ferrari. U Vettela doszło do uszkodzenia tylnego skrzydła, przez co 33-latek spadł na koniec stawki i po chwili zrezygnował z dalszej jazdy. Monakijczyk pozostał w wyścigu, wymienił u mechaników nawet przednie skrzydło, ale na piątym okrążeniu również zjawił się w garażu. Uszkodzenia w jego podłodze były bowiem zbyt poważne, aby dalsza jazda miała jakikolwiek sens.
- Nie sądziłem, że Leclerc będzie próbował cokolwiek zrobić w tym zakręcie - powiedział na gorąco Vettel w wywiadzie dla Sky Sports.
To kolejny bratobójczy pojedynek pary Vettel-Leclerc. Po raz ostatni para kierowców Ferrari zderzyła się w GP Brazylii w roku 2019. Wtedy również obaj odpadli z walki o punkty.
Vettel po sezonie 2020 rozstanie się z Ferrari. Wpływ na decyzję zespołu o niekontynuowaniu współpracy miała mieć m.in. kiepska współpraca z Leclercem. To Monakijczyk ma być liderem ekipy w perspektywie długoterminowej. Zimą młody kierowca podpisał kontrakt aż do końca 2024 roku.
Kimi's view of the Ferrari incident#AustrianGP #F1 pic.twitter.com/RzxwEPYsAy
— Formula 1 (@F1) July 12, 2020
Czytaj także:
Życiowy wynik George'a Russella
GP Węgier. Surowe kary dla Brytyjczyków
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: pokazali, jak na nartach skakać do wody