Długimi tygodniami trwały negocjacje ekip Formuły 1, które w dobie koronawirusa musiały się zgodzić na obniżenie wydatków w F1. Ostatecznie wypracowano kompromis, za sprawą którego już w roku 2023 zespoły będą mogły wydawać maksymalnie 135 mln dolarów na sezon.
Tymczasem już w roku 2026 w F1 pojawią się nowe silniki. Jakie będą? Na razie wiadomo tylko, że mają być bardziej przystępne cenowo, bo obecne konstrukcje hybrydowe są niezwykle drogie w produkcji, a przy tym dość awaryjne. Do tego sporo mówi się o tym, że nowe jednostki powinny wykorzystywać paliwa zrównoważone.
- To będzie kolejne pole bitwy - ostrzegł w "Motorsporcie" Cyril Abiteboul, szef Renault. Zdaniem Francuza, ustalenie kompromisu pomiędzy zespołami F1 nie będzie zadaniem łatwym. Każdy będzie miał coś do ugrania.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Burneika pokazał córkę. "Kopia tatusia"
- Musimy ustalić główną myśl ws. nowego silnika w roku 2021 czy 2022, tak aby rozwój tej jednostki mógł się zacząć w roku 2023 - dodał.
Zmartwieniem F1 jest postępująca elektryfikacja. Królowa motorsportu już wielokrotnie zapewniała, że nie przejdzie na silniki elektryczne, bo prawa do organizowania takich wyścigów ma Formuła E. - Widzimy w jakim tempie elektryfikacja rozwija się na całym świecie. Musimy się zastanowić, co to oznacza dla F1 i wyścigów, skoro istnieje już Formuła E - ocenił Abiteboul.
W obecnych silnikach F1 problemem jest m.in. generator mocy MGU-H, dlatego wielu ekspertów sugeruje jego usunięcie od roku 2026. - MGU-H pozwala zaoszczędzić paliwo. Czy jesteśmy gotowi na to, że stracimy ok. 20-30 proc. paliwa? Bo jakoś nie widzę, abyśmy jeździli w wyścigach z większą ilością benzyny. Jeśli usuniemy MGU-H, to musimy zatankować dodatkowych 50 kg paliwa. Tymczasem już teraz samochody z roku na rok stają się coraz cięższe - przypomniał szef Renault.
Czytaj także:
Robert Kubica podgrzewa emocje przed startem DTM
To będzie najszybszy tor w kalendarzu F1