Wszystko wskazuje na to, że Ferrari przez cały sezon 2019 korzystało z nieregulaminowej jednostki napędowej, co wywołało gigantyczną aferę na początku tego roku, gdy sprawa wyszła na jaw. Zwłaszcza że FIA podpisała tajną ugodę z Włochami, za sprawą której nie wiadomo, co tak naprawdę działo się z silnikiem w samochodach Ferrari.
Światowa federacja ma jednak dość oszustw ze strony producentów silników i zespołów. Dlatego wydała kolejne dyrektywy techniczne, aby wykluczyć istnienie szarej strefy w przepisach. Dotyczą one spalania oleju oraz czujników mocy ERS.
Już wcześniej FIA ograniczyła zużycie oleju w samochodach F1 i mogło one wynieść tylko 0,3 litra na 100 kilometrów przebiegu. Federacja ma jednak świadomość, że zespoły wymyśliły nowe patenty, które pozwalały spalać olej jeszcze przed rozpoczęciem jazdy. Dlatego FIA zastrzegła sobie prawo ścisłej kontroli poziomu oleju jeszcze przed uruchomieniem pojazdu na torze.
FIA zakazała też zespołom stosowania różnego rodzaju związków chemicznych, jako dodatków do paliwa.
Delegaci techniczni federacji zamierzają w roku 2020 kontrolować też dystrybucję energii elektrycznej odzyskiwanej przez system ERS. Każdy z silników otrzyma dodatkowy czujnik, który będzie mieć za zadanie sprawdzanie pracy ERS. W ostatnich latach pojawiły się bowiem sugestie, że ekipy znalazły sposób na ominięcie dotychczasowego czujnika i większy pobór mocy. W ten sposób tłumaczono m.in. sporą przewagę Ferrari na prostych w sezonie 2019.
Czytaj także:
Robert Kubica zadebiutuje w DTM w sierpniu
Zespoły F1 zaczynają prywatne testy
ZOBACZ WIDEO: Polska medalistka olimpijska pomaga seniorom w czasie epidemii. "Jeździliśmy i pytaliśmy, kto jakiej pomocy potrzebuje"