Pandemia koronawirusa doprowadziła do odwołania już siedmiu wyścigów Formuły 1, przeniesienia przerwy wakacyjnej na okres marca i kwietnia i zamknięcia fabryk. Dlatego zespoły w czwartek debatowały na temat opóźnienia w czasie rewolucji technicznej.
Ostatecznie ekipy zgodziły się co do tego, by nowe przepisy weszły w życie rok później - w sezonie 2022. Jednak według "Daily Mail" i "Auto Motor und Sport", czwartkowa konferencja miała mieć bardzo burzliwy przebieg.
W trakcie jej trwania doszło do spięcia pomiędzy Mattią Binotto a Christianem Hornerem i Zakiem Brownem. Szef Ferrari pokłócił się ze swoimi kolegami po fachu z Red Bull Racing i McLarena, bo początkowo nie chciał się zgodzić na opóźnianie zmian w przepisach.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Szalenie trudna sytuacja w światowym sporcie. "Nie ma rozgrywek, nie ma kibiców, nie ma pieniędzy"
"Niechęć Binotto do rezygnacji z wprowadzenia nowych przepisów w roku 2021 wywołała ogromną złość, wręcz furię, u niektórych szefów. W pewnym momencie zrobiło się bardzo gorąco" - twierdzi anonimowe źródło.
Szef Ferrari nie chciał odroczenia w czasie nowych przepisów, bo starał się bronić interesu swojej ekipy. Dodatkowy czas na pracę nad nowymi podwoziami i rozwiązaniami aerodynamicznymi tworzy ogromną szansę dla konkurencji spod znaku Mercedesa, Red Bulla czy McLarena.
Co ciekawe, w późniejszej rozmowie z oficjalnym serwisem F1 Binotto stwierdził, że w tych trudnych czasach należy pamiętać o solidarności i podejmować słuszne decyzje. - Ferrari jest gotowe wziąć odpowiedzialność za decyzje, które muszą być podjęte z myślą o ogólnym interesie tego sportu. Z pewnością nie jest to czas na egoizm - powiedział Włoch.
Czytaj także:
Grand Prix Holandii w tym roku może się nie odbyć
Sezon F1 nie ruszy nawet w czerwcu?