Zwykle przerwa wakacyjna w Formule 1 ma miejsce w sierpniu, kiedy to fabryki przez dwa tygodnie muszą być zamknięte. W tym okresie nie mogą się toczyć żadne prace rozwojowe nad samochodami, a do pracy mogą przychodzić jedynie osoby odpowiedzialne za sprawy biurowe.
Ponieważ kryzys spowodowany koronawirusem doprowadził do tego, że sezon F1 najwcześniej ruszy na początku czerwca, FIA postanowiła zareagować. W środę przekazała, że przerwa wakacyjna została przeniesiona z sierpnia na przełom marca i kwietnia.
Co więcej, okres zamknięcia fabryk został wydłużony. Nie będzie to 14 dni, jak w poprzednich latach, a 21 dni.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Szalenie trudna sytuacja w światowym sporcie. "Nie ma rozgrywek, nie ma kibiców, nie ma pieniędzy"
"W związku z tym wszystkie zespoły F1 muszą przestrzegać 21-dniowego zakazu pracy w marcu lub kwietniu. Zmiany poparły jednogłośnie Grupa Strategiczna F1, jak i Komisja F1" - przekazano w komunikacie prasowym.
Decyzja światowej federacji nie jest zaskoczeniem, bo po powrocie z Australii szereg zespołów i tak postanowiło zamknąć swoje fabryki w związku z pandemią koronawirusa. W takim położeniu znalazły się chociażby Ferrari czy Alfa Romeo. Problemy z codzienną pracą miał też McLaren, u którego podczas weekendu w Australii wykryto koronawirusa. W tej sytuacji część zespołu z Woking musiał poddać się kwarantannie.
Normalnie za to pracowały zakłady Red Bull Racing czy Mercedesa, przez co mogły one zyskać przewagę nad Ferrari. Włochy walczą bowiem z COVID-19 i zostały mocniej dotknięte groźnym wirusem niż chociażby Wielka Brytania, gdzie mieszczą się fabryki pozostałych ekip F1.
Przeniesienie przerwy wakacyjnej z sierpnia na przełom marca i kwietnia ma jeszcze jeden plus - odblokowuje aż trzy wolne weekendy latem, w trakcie których będą się mogły odbyć zaległe wyścigi F1.
Czytaj także:
Właściciele Ferrari przekazali 10 mln euro na walkę z koronawirusem
Głos w obronie Claire Williams