F1. Silnik piętą achillesową Mercedesa. Ferrari pogrywa z rywalami

Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: Lewis Hamilton
Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: Lewis Hamilton

Awaryjny silnik może być piętą achillesową Mercedesa w roku 2020. Usterki w maszynach podczas testów mają być wynikiem zmian, do jakich doszło w ich konstrukcji. Prawdziwe tempo dość skutecznie ma ukrywać Ferrari.

Mercedes zachwycił ekspertów i kibiców systemem DAS, jaki zadebiutował w modelu W11 podczas testów w Barcelonie, ale też dał im powody do niepokoju. Wszystko za sprawą kolejnych awarii jednostek napędowych. Aż trzy usterki odnotował Williams, który korzysta z niemieckich maszyn, a kłopoty mieli też Lewis Hamilton i Valtteri Bottas.

Według "Auto Motor und Sport", problemy Mercedesa wynikają z tego, że przed sezonem 2020 FIA dokręciła śrubę w zakresie spalania oleju przez jednostki napędowe. Federacja chciała bowiem skończyć z szarą strefą w przepisach.

- To prawdziwe wyzwanie dla nas - skomentował Toto Wolff, szef Mercedesa, bo zespoły do tej pory wykorzystywały spalanie oleju, by zwiększyć moc swojej jednostki.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: kamerzysta ucierpiał przez Urszulę Radwańską

Problemy ze spalaniem oleju przy okazji testów F1 w Barcelonie miało mieć też Ferrari. - Wszystko jest już pod kontrolą - zapewnił Mattia Binotto, szef włoskiego zespołu.

Wyniki prędkości maksymalnych pokazują, że silnik Ferrari wydaje się być dobrze przygotowany na sezon 2020. W czołówkach tego zestawienia znajdziemy bowiem Alfę Romeo i Haasa. Każdy z tych zespołów korzysta z jednostek napędowych wyprodukowanych w Maranello.

Zwłaszcza że zdaniem niektórych Ferrari nie korzystało z pełni mocy podczas testów. - Podkręcaliśmy obroty od czasu do czasu, gdy nikt nie patrzył - powiedział Sebastian Vettel, kierowca Ferrari.

- Wygląda na to, że do końca ukrywają swoje prawdziwe tempo. W zeszłym roku w testach osiągali rekordowe wyniki, przez co oczekiwania względem Ferrari były ogromne. Teraz chyba postanowili postąpić odwrotnie - dodał Christian Horner, szef Red Bull Racing.

- To nieprawda, że celowo zmniejszyliśmy naszą wydajność - skomentował Binotto.

Z kolei Vettel w roli faworyta Grand Prix Australii widzi Mercedesa. - Najważniejsze jest to, że odczucia za kierownicą są lepsze niż w zeszłym roku. Jednak nasz samochód generuje zbyt duży opór. Dlatego nie jesteśmy tak szybcy na prostych, jakbyśmy sobie tego życzyli. Mercedes wydaje się być w komfortowej sytuacji. My jednak jesteśmy mocnym zespołem i możemy w porę zareagować - podsumował.

Czytaj także:
Ferrari żąda gwarancji od F1 z powodu koronawirusa
Robert Kubica najszybszy spośród kierowców Alfy Romeo

Komentarze (0)