Chociaż od wypadku Michaela Schumachera minęło ponad sześć lat, to kibice tak naprawdę nie wiedzą, jaki jest dokładny stan legendy Formuły 1. Już kilka dni po wypadku Sabine Kehm, obecna menedżerka i rzeczniczka Niemca, przypominała dziennikarzom o prawu rodziny do zachowania prywatności.
To jednak nie wszystkim się podoba. - Chciałbym wiedzieć, jaki jest jego stan, ścisnąć jego dłoń albo pogłaskać go po twarzy. Tyle że rodzina mi nie pozwala. Najprawdopodobniej boją się, że powiedziałbym opinii publicznej, jaki jest jego dokładny stan - powiedział w filmie przygotowanym przez RTL Willi Weber, były menedżer Schumachera.
Czytaj także: Williams zbagatelizował doświadczenie Kubicy
To właśnie 77-latek w latach 90. pomógł wypłynąć Schumacherowi na głęboką wodę. Załatwił mu gościnny start w zespole Eddiego Jordana, a następnie rychły transfer do Benettona, z którym Niemiec zdobył dwa pierwsze tytuły mistrzowskie. To on pracował przy przenosinach do Ferrari, gdzie "Schumi" zdobył pięć kolejnych mistrzostw.
ZOBACZ WIDEO Żużel. #MagazynBezHamulców. Prezes Włókniarza w ogniu pytań o Drabika, Cieślaka i Doyle’a
Weber pragnie jednak rozgłosu, bo przez wiele lat lubił odgrywać pierwszoplanową rolę w padoku F1. To kłóci się z tym, co postanowiła rodzina Schumachera. - Jest w najlepszych możliwych rękach. Robimy wszystko, co w naszej mocy, aby mu pomóc - powiedziała w listopadowym wywiadzie Corinna Schumacher na łamach "She's". To właśnie ona stoi na teraz na czele rodziny i dyktuje warunki gry. Niemkę można zobaczyć m.in. w boksie Micka Schumachera. 20-latek właśnie idzie śladami ojca i marzy o F1. Póki co, jest członkiem akademii talentów Ferrari i startuje w Formule 2.
Brak informacji
Schumacher od momentu wypadku we francuskich Alpach, do którego doszło 29 grudnia 2013 roku, nie był widziany publicznie. To tylko sprzyja spekulacjom. Tych przez lata nie brakowało. Już kilka dni po przykrym zdarzeniu, jeden z reporterów przebrał się za księdza i próbował wejść do szpitala w Grenoble. Schwytała go ochrona.
Spekulacji i plotek na temat Schumachera przez ostatnich sześć lat było mnóstwo. Czasem jedne przeczyły drugim. Jeden z magazynów napisał, że były mistrz F1 potrafi przejść parę kroków, by po chwili zdementował to ktoś z otoczenia rodziny na łamach innych mediów. Zaprzeczano też temu, by Schumacher znajdował się w stanie wegetatywnym.
Oficjalnie wiadomo tylko tyle, że Schumacher wybudził się ze śpiączki po ok. sześciu miesiącach. W wywiadzie opublikowanym w czerwcu 2014 roku potwierdziła to Kehm. Niemiec miał znajdować się w tym stanie ze względu na spory obrzęk mózgu. Kilka tygodni później jego małżonka oficjalnie przyznała, że Michael zaczął rozpoznawać jej głos.
Czy od tego momentu doszło do przełomu? Informacji brak. Lekarze wypowiadający się ws. Schumachera zwracają uwagę na to, że już bardzo długi okres śpiączki świadczy o rozległych obrażeniach mózgu, po których być może trudno jest powrócić do jakiejkolwiek aktywności.
Czy kibice mają prawo wiedzieć?
To pytanie powtarzane jest w kontekście Schumachera bardzo często. Do jego wypadku doszło bowiem w czasach, gdy media społecznościowe zmieniły postrzeganie życia prywatnego sportowców. Gwiazdy aren zaczęły się dzielić z kibicami tym, co robią po przebudzeniu, co jedzą na obiad, z kim spędzają wieczór. Rodzina Schumachera pilnie strzegąc swych tajemnic, prezentuje zapomniane podejście. Z czasów, gdy prywatność sportowców nie była na sprzedaż.
Nie ma też drugiego takiego precedensu w świecie sportu. Gdy któremuś z wielkich sportowców zdarzał się wypadek, to najczęściej fatalny w skutkach i dochodziło do śmierci. Schumacher w swoich najlepszych latach był topową gwiazdą, jego kontrakt przewyższał przedstawicieli innych dyscyplin - piłki nożnej czy koszykarskiej NBA. Jego rodzina nagle znalazła się w trudnym położeniu, bo po opublikowaniu jakiej informacji jej cierpienie trafiłoby na okładki gazet.
Tyle że rodzina Schumacherów i tak na nie trafia. Dostęp do Michaela mają bowiem nieliczni - chociażby Jean Todt, jego były szef z czasów Ferrari, czy Luca di Montezemolo, były prezydent Ferrari. Todt stwierdził w 2018 roku, że zdarza mu się oglądać wyścigi F1 razem ze "Schumim" w posiadłości Niemca nad Jeziorem Genewskim. I rozpętała się burza, czy to oznacza, że Schumacher jest coś w stanie zrozumieć z wyścigów? Czy nie?
Ktoś może powiedzieć, że informacji na temat Schumachera szukają głównie media, które chcą z tego zrobić głośny temat. Nie do końca. Rodzina Niemca założyła przecież fundację "Keep Fighting", która aktywnie działa w social mediach. Przypomina archiwalne zdjęcia kierowcy i jego najlepsze chwile w F1, choć w jej opisie znajdziemy wzmiankę, że nie ma ona celu zarobkowego. Z drugiej strony, ciągle w sprzedaży są gadżety związane ze Schumacherem.
W oczekiwaniu na film
Pod koniec 2019 roku premierę miał mieć film dokumentalny na temat Schumachera. Rodzina obiecywała, że pokaże on początki wielkiego kierowcy, jego momenty triumfu, ale też zawierać będzie informacje o tym jak zmieniło się życie bliskich "Schumiego" po 29 grudnia 2013 roku.
Jednak w listopadzie producenci dokumentu przekazali, że premiera się opóźni. W specjalnym komunikacie poinformowali, że otrzymali dostęp do nowych, wrażliwych materiałów z życia rodziny. Według "The Sun", pojawiły się pewne obawy, czy wszyscy bliscy zaakceptują nowe nagrania. Dlatego dano sobie więcej czasu na pracę nad filmem.
Czytaj także: Orlen zarobił fortunę na Kubicy
Czy to oznacza, że kibice zobaczą jak wygląda życie Schumachera po wypadku, że dowiemy się czegoś nowego? Trudno przesądzać. Wiele wskazuje na to, że kibice powinni uzbroić się w cierpliwość. Według nieoficjalnych informacji, premiera dokumentu o największym kierowcy w historii F1 ma zostać przesunięta aż o rok. Film zobaczymy dopiero w grudniu 2020 roku.