F1: żółte kartki dla kierowców w Formule 1. Michael Masi wraca do zapomnianego rozwiązania

Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: wyścig F1 w Belgii
Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: wyścig F1 w Belgii

Michael Masi od tego roku jest dyrektorem wyścigowym w F1. Australijczyk wprowadza nowe pomysły - kierowcy za przewinienia będą ostrzegani biało-czarnymi flagami. Ma to być odpowiednikiem żółtej kartki w piłce nożnej.

Po niespodziewanej śmierci Charliego Whitinga doszło do wyboru nowego dyrektora wyścigowego i stanowisko to objął Michael Masi. Australijczyk już od kilku miesięcy udowadnia, że ma swój sposób na zarządzanie wyścigami F1. Dobitnym tego przykładem jest przywrócenie instytucji biało-czarnej flagi.

Zgodnie z regulaminem FIA, z biało-czarnej flagi można korzystać na każdym szczeblu motorsportu. Kodeks sportowy stanowi, że "może być ona pokazana tylko raz i należy traktować ją jako formę ostrzeżenia kierowcy za niesportowe zachowanie".

Czytaj także: Kubica jest za młody na start w Rajdzie Dakar

Jednak w F1 w ostatnich latach nie widzieliśmy biało-czarnych flag. Jej ostatnie użycie odnotowano w Grand Prix Malezji w roku 2010, kiedy to Lewis Hamilton został upomniany za niesportową jazdę względem Witalija Pietrowa. Było to spowodowane tym, że Charlie Whiting wolał za pośrednictwem komunikatów radiowych przekazywać kierowcy i zespołowi ostrzeżenia.

ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio. Tomasz Kaczor pracował na fermie indyków. Dziś jest wicemistrzem świata

Masi sięgnął z powrotem po biało-czarną flagę, co zobaczyliśmy w ostatnim Grand Prix Belgii. Kierowcom jeszcze przed wyścigiem powiedziano, że jeśli będą przekraczać limity toru, to zostanie im pokazana flaga w odpowiednim kolorze. Ostatecznie w niedzielę ostrzeżony został jedynie Pierre Gasly za to, że zmieniał tor jazdy podczas hamowania.

- Tej flagi nie używaliśmy od 2010 roku, ale rozmawialiśmy na ten temat i postanowiliśmy do tego wrócić. Od początku sezonu dyskutowałem na ten temat z sędziami, próbowałem się dowiedzieć czemu zaprzestano korzystania z niej. Dlatego nie sięgałem do tej pory po taką formę ostrzeżenia. Żaden z rozmówców nie był w stanie przekazać mi sensownego powodu, dla którego zrezygnowano z tej flagi - powiedział "Motorsportowi" Masi.

- Powiedzieliśmy w piątek kierowcom, że taką flagę powinni traktować jak żółtą kartkę. Gdyby któryś z kierowców kilkukrotnie przekroczył limity toru i za to otrzymał biało-czarną flagę, a następnie popełnił inny rażący błąd, to za drugim przewinieniem w grę wchodziłaby inna kara, nie pokazywalibyśmy kolejnej biało-żółtej flagi - dodał Masi.

Czytaj także: Kubica szykuje się na Grand Prix Włoch

Pomysł z przywróceniem biało-czarnej flagi spodobał się niektórym kierowcom. - Nie przeszkadza mi to. Uważam, że to znacznie lepsze niż dawanie od razu kar. Mam na myśli incydent z Kanady między Vettelem a Hamiltonem. Gdyby tam też dano jedynie ostrzeżenie, byłoby lepiej. Dlatego sądzę, że to dobry pomysł. Czasem dostawaliśmy biało-czarne flagi w kartingu i dobrze to funkcjonowało - podsumował Alexander Albon, kierowca Red Bull Racing.

Komentarze (0)