Jeśli ktoś liczył, że FIA szybko wyjaśni sprawę kary dla kierowców Alfy Romeo w Grand Prix Niemiec, był w błędzie. Rozprawa w tej sprawie odbędzie się w Trybunale FIA dopiero 24 września, czyli pomiędzy Grand Prix Singapuru a Grand Prix Rosji.
Przypomnijmy, że Kimi Raikkonen oraz Antonio Giovinazzi dojechali do mety wyścigu F1 na Hockenheim na 7. i 8. miejscu. Sędziowie uznali jednak, że obaj korzystali ze sprzęgła w sposób nieprawidłowy, przez co dopisano do ich wyniku 30 karnych sekund. Dało to Robertowi Kubicy awans na 10. pozycję i pierwszy punkt w obecnym sezonie F1.
Czytaj także: Biało-czerwony Hungaroring. Domowy wyścig Kubicy
Szanse Alfy Romeo na zmianę werdyktu sędziów są jednak minimalne. Teoretycznie, od decyzji co do kar czasowych nie wolno się odwoływać. Dlatego w pierwszej kolejności trybunał zabierze głos ws. tego czy w ogóle dopuści sprawę do dalszego rozpatrzenia.
Szefowie ekipy z Hinwil nie martwią się jednak tym faktem. - Zostaliśmy ukarani po wyścigu i postanowiliśmy wnieść apelację. To normalna procedura, jeśli nałożono na ciebie karę, a ty uważasz, że masz argumenty na obronę. Gdyby było inaczej, to byśmy się nie odwoływali - powiedział "Motorsportowi" Beat Zehnder, menedżer Alfy Romeo.
Czytaj także: Sergio Perez zabrał głos ws. przyszłości
- To proces, który trwa. Nie mogę podać więcej informacji. Wszystkie dowody ujawnimy 24 września podczas przesłuchania w Paryżu - dodał.
ZOBACZ WIDEO Adrian Miedziński na pewno nie wróci do Torunia. Pierwsza liga kompletnie go nie interesuje