Młody Brytyjczyk wystartował do wyścigu z ósmego miejsca i w pierwszej fazie rywalizacji dzielnie walczył o punkty. Norris ścigał się twardo między innymi z Danielem Ricciardo. 19-latek zjechał na wymianę opon na 13. okrążeniu. Niestety, zespół nie ściągnął go na pit-stop w momencie, kiedy zrobiła to większość zawodników, a więc po incydencie z udziałem Antonio Giovinazziego.
Gdy Włoch wyjechał poza tor, na obiekcie pojawił się samochód bezpieczeństwa. Kierowcy masowo pojawiali się w boksach, by założyć nowe ogumienie. McLaren zdecydował jednak, że Lando Norris ma jechać dalej.
- Nie zjechałem na wymianę opon wtedy, kiedy powinienem. Taka była decyzja zespołu - powiedział Norris w Sky Sports.
ZOBACZ WIDEO: Niezręczne pytanie o przyszłość Roberta Kubicy. Obok siedział sponsor
Czytaj także: Albon stracił miejsce z powodu braku pit-stopu. Jego auto mogło porazić prądem mechaników
- Miałem nadzieję, że kilku kierowców pogorszy swoje rezultaty, tak jak na przykład Alexander Albon, ale tak się nie stało. Tak bywa. Powodem była zła strategia. Teraz łatwo to analizować, w trakcie wyścigu trzeba szybko podejmować decyzję. Nadal stoję za swoim zespołem, nie zrobili nic złego, pomyłki zdarzają się każdemu - wyjaśnił Brytyjczyk.
Czytaj także: o krok od dramatu w Red Bullu
Młody kierowca już w trakcie rywalizacji pytał zespół przez radio, dlaczego nie został ściągnięty do alei serwisowej tak jak inni zawodnicy. 19-latek miał wyraźny żal do ekipy i krytykował strategów McLarena w kolejnych komunikatach.
- Biorąc pod uwagę dane, którymi dysponowaliśmy, to wydawało nam się, że taka strategia w przypadku Lando będzie najlepsza. Podjęliśmy ryzyko, ale nie opłaciło się - przyznał po wyścigu Andreas Seidl, dyrektor McLarena.
Gdy emocje opadły, udzielał już znacznie bardziej stonowanych wypowiedzi. Trzeba jednak przyznać, że Norris jest bardzo pewny siebie i nie ukrywa swoich emocji, co jest nietypowe jak na debiutanta.