Podczas ubiegłotygodniowych testów w Bahrajnie po raz pierwszy za kierownicą samochodu Formuły 1 zobaczyliśmy Micka Schumachera oraz Dana Ticktuma. To dwa głośne nazwiska, które rozpalają wyobraźnię fanów w Niemczech i Wielkiej Brytanii.
Schumacher ma 20 lat i należy do akademii talentów Ferrari. Ticktum jest jego rówieśnikiem i może liczyć na wsparcie Red Bull Racing. Niemiec w tym roku startuje w Formule 2, a Brytyjczyk w japońskiej Super Formule. Jeśli będą osiągać dobre wyniki, stojące za nimi firmy zrobią wszystko, by trafili do królowej motorsportu już w roku 2020.
Czytaj także: Mick Schumacher zaskoczony swoimi czasami
Do tego dochodzi jeszcze Esteban Ocon. Francuz znajduje się w programie juniorskim Mercedesa. W tym roku skończy 23 lata. Urodziny obchodzić będzie jako rezerwowy kierowca niemieckiego zespołu, bo zabrakło dla niego miejsca w stawce F1 w tym sezonie. Jednak Mercedes zapewnia, że zrobi wszystko, by Ocon wrócił do F1 w roku 2020.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 106. Andrzej Borowczyk o dramatycznym wypadku Kubicy: W głowie kołatały się najgorsze myśli
Wprost o swoich ambicjach mówi też Nicholas Latifi. Kanadyjczyk nie ma w tej chwili superlicencji, ale to się może wkrótce zmienić, bo nowy sezon Formuły 2 zaczął od wygranej i trzeciego miejsca. 23-latek pochodzi z jednej z bogatszych rodzin w Kanadzie. Pieniądze pomogły mu w zapewnieniu sobie rezerwowego w Williamsie. Mogą też być kluczowe w kontekście roku 2020.
Już na wczesnej fazie sezonu mamy zatem czterech chętnych, a stawka F1 liczy przecież tylko 20 kierowców. Dla kogo mogą to być złe informacje?
W pierwszej kolejności - dla Valtteriego Bottasa. Fin może zostać w tym roku skreślony przez Mercedesa, by zrobić miejsce Oconowi w głównej ekipie. Inna możliwość to zakończenie współpracy Sergio Pereza z Racing Point. Zespół z Silverstone nie potrzebuje już pieniędzy Meksykanina, dlatego może go wyrzucić kosztem postawienia na Ocona.
Czytaj także: Ticktum liczy na szansę w F1
Z kolei w Toro Rosso pod presją znajdują się Daniił Kwiat i Alexander Albon. Bo jeśli Ticktum w japońskiej Super Formule zdobędzie dość punktów, by zdobyć superlicencję, Red Bull nie przegapi okazji, by dać mu szansę startów w F1.
Schumacher, jako kierowca wspierany przez Ferrari, musi celować w miejsce w Alfie Romeo lub Haasie. Biorąc pod uwagę, że w tej pierwszej ekipie ważny kontrakt ma Kimi Raikkonen, a Antonio Giovinazzi jest również wspierany przez team z Maranello, to do "odstrzelenia" pozostaje jedynie Romain Grosjean z Haasa. Zwłaszcza, jeśli jego wyniki w sezonie 2019 znów nie będą regularne.
Czytaj także: Hamilton nie dostrzega zmiany u Bottasa
To oznacza jedno. Kibiców znów czeka gorące transferowe lato w F1. Bo nagle może okazać się, że kierowcy z nieco większym stażem jak Bottas, Kwiat czy Perez muszą sobie poszukać nowych pracodawców.
Nie jest to dobra wiadomość dla Roberta Kubicy, bo jak wiadomo, Williams lubi kontraktować kierowców z pokaźnym budżetem. Dla przykładu, Perez może liczyć na wsparcie miliardera Carlosa Slima, a Grand Prix Meksyku jest coraz bliższe pozostania w kalendarzu F1. Z kolei Kwiat jest jedynym Rosjaninem, a w mistrzostwach mamy przecież wyścig w Soczi.
Pocieszające jest to, że kontrakt Kubicy (i Orlenu) ma być sformułowany według zasady 1+1. Jeśli wyniki polskiego kierowcy będą satysfakcjonujące, to przedłużenie współpracy będzie formalnością.
Może uda się mu dziubnãć jakieś punkty p Czytaj całość