Lance Stroll już w debiucie w barwach Racing Point zdobył punkty, a co ważniejsze, pokonał zespołowego partnera. Kanadyjczyk dojechał do mety na dziewiątym miejscu, podczas gdy Sergio Perez zakończył rywalizację jako trzynasty kierowca w stawce.
- W końcu mam porządny samochód do ścigania! - stwierdził z radością po wyścigu na Albert Park.
Czytaj także: Red Bull nie popada w hurraoptymizm
Kierowca z Kanady nawiązał w ten sposób do Williamsa, którego barwy reprezentował w latach 2017-2018. O ile w debiutanckim sezonie w F1 był w stanie walczyć o punkty, o tyle zeszłoroczna konstrukcja stajni z Grove była fatalna i skazywała Strolla na jazdę w szarym ogonie stawki.
W Australii Stroll startował do wyścigu z szesnastej pozycji, a był w stanie dobić się do czołowej dziesiątki, co jest dla niego sporym sukcesem. - Jestem bardzo zadowolony. Dobrze jest mieć punkty na koncie już po pierwszym Grand Prix. I nie mogę powiedzieć, że się nudziłem. Starałem się zbliżyć do Hulkenberga i Raikkonena, a równocześnie musiałem pilnować Kwiata i Gasly'ego za moimi plecami. Presja była spora, ale wytrzymałem i mam cenne dwa punkty - dodał Stroll.
Czytaj także: Mercedes otwarty na współpracę z Netfliksem
Kanadyjczyk jest zdania, że wyścig w Melbourne pokazał to, o czym mówiło się jeszcze przed startem sezonu. - Walka w środku stawki stała się jeszcze bardziej wyrównana. Jednak mam sporo frajdy, jesteśmy w stanie namieszać. Do tego nowe samochody pozwalają na walkę. Jestem ciekaw, jak to wpłynie na wyścigi na torach, gdzie łatwiej o wyprzedzanie - skomentował Stroll.
ZOBACZ WIDEO: Andrzej Borowczyk: Orlen już wiele lat temu chciał kupić miejsce dla Kubicy w F1
A gdyby nie ORLEN to Kubica by także nie pojeździł.