Robert Kubica z najgorszym czasem, z dala od reszty. Nie, to nie oznacza, że polski kierowca jest najgorszy w stawce i przez osiem lat zapomniał, jak się jeździ w Formule 1. Oczywiście krytycy 34-latka sięgają już po takie argumenty, ale są one niewłaściwe.
Powód jest prozaiczny. W F1 decydujący jest sprzęt, a ten w przypadku Williamsa nie jest najwyższych lotów. Gdyby rano Roberta Kubicę wsadzić do Mercedesa, a Lewisa Hamiltona do Williamsa, to obaj najprawdopodobniej zamieniliby się miejscami. Polak byłby pierwszy, Brytyjczyk ostatni.
Czytaj także: fatalna statystyka dla Williamsa
Ostatnich pozycji Williamsa w Australii należało się spodziewać po zimowych testach w Barcelonie. Skoro Brytyjczycy mieli problemy z przygotowaniem samochodu i stracili dwa dni jazd, nie sprawdzili wszystkich ustawień i nie przeanalizowali danych, to słabe tempo w Melbourne jest logiczną konsekwencją opóźnień w fabryce.
ZOBACZ WIDEO: Andrzej Borowczyk: Szanse Roberta Kubicy w zespole Williamsa? Musimy zejść na ziemię
Williams jest w tej chwili wolniejszy od liderów o cztery sekundy. Nie oznacza to, że taka sytuacja będzie mieć miejsce przez cały sezon. Znów trzeba wrócić do testów z Barcelony. Brytyjczycy traktują sesje treningowe w Australii jako okazję do sprawdzenia niektórych części. Pracują w innym trybie niż pozostałe zespoły. Być może gdzieś dopiero w połowie sezonu poznamy prawdziwy potencjał FW42.
Dlatego Kubica w tej chwili nie ma nawet szansy, by walczyć o punkty. On doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Wie, w jakiej sytuacji się znalazł. Wie, że Williams był jedynym zespołem dającym mu szansę powrotu do F1 i pisał się na to, czego jesteśmy świadkami.
Zadaniem Kubicy nie jest na tę chwilę zwyciężanie wyścigów. On ma regularnie wygrywać z zespołowym partnerem. Przecież George Russell to wschodząca gwiazda F1, kierowca mający tytuły mistrzowskie w niższych seriach. Jeśli za kierownicą identycznego samochodu Polak pokaże, że potrafi pokonać Russella, to będzie najlepszy dowód na to, że nie zapomniał jak się jeździ, że gdzieś tam pozostał Kubicą sprzed wypadku.
Czytaj także: George Russell stara się pozostać optymistą
Kubica musi czekać na swoją szansę, na jakiś chaotyczny wyścig. Taki, w którym kilku kierowców rozbije się w pierwszym zakręcie lub na zmienne warunki, bo deszcz również lubi namieszać w stawce. Wtedy będzie mieć szansę zaprezentować, że słaby jest samochód, a nie on.
Jeśli tak się stanie, szanse na to, że utrzyma się w stawce również na rok 2020, wzrosną.
Za pieniądze podatników ( 100 mln zł) Pojeżdzić (byle dojechać do mety) sobie w F1. Dobrze wie ,że ze swoją niesprawną ręką w następnym sezonie już go tam nie Czytaj całość