Po tym sezonie wygasa umowa pomiędzy Meksykiem a Liberty Media ws. organizacji wyścigu na torze im. braci Rodriguezów. Negocjacje odnośnie nowego kontraktu utknęły w martwym punkcie, po tym jak prezydent stwierdził, że rząd nie może nadal finansować imprezy komercyjnej i woli przeznaczyć te środki na rozwój infrastruktury kraju.
- Na tę chwilę nie wygląda to za dobrze. Mam nadzieję, że później otrzymamy dobre wieści. Dla mojego kraju bardzo ważne jest to, aby wyścig pozostał w kalendarzu F1. To wspaniałe miejsce. Ostatnie cztery Grand Prix były jednymi z najlepszych - powiedział dziennikarzom Sergio Perez przy okazji testów F1 w Barcelonie.
Racing Point z podobnymi problemami jak Williams. Czytaj więcej!
Meksykański kierowca obawia się, że jeśli jego ojczyzna straci miejsce w kalendarzu mistrzostw świata, to prędko do niego nie powróci. - Jest wiele krajów, które chcą organizować wyścigi F1. Gdy stracisz swoje miejsce, trudno będzie je odzyskać. Powrót do mistrzostw kosztował nas wiele wysiłku, musieliśmy czekać na to bardzo długo. Jeśli wypadniemy z kalendarza, to będzie koniec. Będziemy czekali 30, 50 lat na kolejne Grand Prix Meksyku - dodał reprezentant Racing Point.
Co ciekawe, kariera Pereza od lat finansowana jest przez miliardera Carlosa Slima, który dokłada się do budżetów zespołów, w których startuje 29-latek. W tej sytuacji wyjściem mogłoby być nawiązanie współpracy z nim również przy organizacji zawodów Formuły 1.
Max Verstappen bagatelizuje czasy. Czytaj więcej!
- Jestem w kontakcie z organizatorami Grand Prix, bo jako Meksykanin chcę, aby mój kraj był widoczny na całym świecie. Chcę, aby ludzie widzieli jak piękny jest Meksyk, co potrafi zaoferować. Nie wiem jednak czy możemy znaleźć jakieś inne wsparcie finansowe, nie jestem za to odpowiedzialny. Będzie trudno, bo wszelkie zyski z imprezy idą na konto rządu - podsumował.
ZOBACZ WIDEO: Witold Bańka: Powrót Kubicy to niesamowita historia. Ktoś nagra o tym film