Polscy kibice doskonale pamiętają obrazki z Grand Prix Kanady z 2007 roku, gdy Robert Kubica przy ogromnej prędkości uderzył w betonową ścianę, a następnie jego samochód kilkukrotnie koziołkował.
Kubica zapłacił wysoką cenę za chęć bycia lepszym. Czytaj więcej!
- To był początek, jeśli chodzi o obecność systemu HANS w F1. Bez niego, byłoby dużo gorzej. Zaliczyłbym "game over", pocałowałbym kierownicę przy 250 km/h. Gdyby ten wypadek wydarzył się 10 lat wcześniej, to byśmy nie rozmawiali. To uratowało moje życie - mówił po latach krakowianin o wypadku.
Tymczasem we wtorek zmarł dr Robert Hubbard, który był odpowiedzialny za opracowanie systemu HANS. Amerykanin przez długi okres, aż do emerytury, pracował na uniwersytecie w Michigan, gdzie zajmował się mechaniką.
Zajęło mu wiele lat zanim jego śmiała koncepcja została zaakceptowana przez świat motorsportu. Jednak obecnie nikt nie wyobraża sobie wyścigów bez systemu, który ma za zadanie chronić kręgi szyjne kierowcy.
Początkowo Hubbard zajmował się wypadkami drogowymi i podczas ich analizy zrozumiał, że wiele ofiar ma złamane podstawy czaszki. W pracach nad systemem pomagał mu jeden z przyjaciół, Jim Downing. Na co dzień ścigał się on w serii IMSA. Downing mocno zaangażował się w testy nowego rozwiązania, po tym jak za kierownicą Renault 5 Turbo zginął jego znajomy Patrick Jacquemart.
Świetna atmosfera w Williamsie. Czytaj więcej!
HANS po raz pierwszy sprawdzany był w roku 1986. Jednak dopiero śmiertelne wypadki Ayrtona Senny i Rolanda Ratzenbergera osiem lat później sprawiły, że nad systemem pochyliły się władze Formuły 1. Jako jeden z pierwszych nowe rozwiązanie testował Gerhard Berger w roku 1995.
Dr Robert Hubbard miał 75 lat.