Ferrari musi wesprzeć Sebastiana Vettela. Były kierowca oskarża szefostwo zespołu

Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Sebastian Vettel
Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Sebastian Vettel

Sebastian Vettel w roku 2019 znajdzie się pod sporą presją, bo w Ferrari wszyscy oczekują od Niemca zdobycia tytułu. To stawia go w trudnym położeniu. - W zeszłym sezonie Sebastian był sam na placu boju - twierdzi Luciano Burti, były kierowca F1.

Miniony rok nie ułożył się po myśli Sebastiana Vettela, który zaczął zmagania w Formule 1 od dwóch zwycięstw, po czym stopniowo spuszczał z tonu. Efekt był taki, że tuż po przerwie wakacyjnej niemiecki kierowca miał już tylko iluzoryczne szanse na tytuł mistrzowski.

W nadchodzącej kampanii Vettel znajdzie się pod jeszcze większym ciśnieniem, bo w Maranello wszyscy oczekują przełamania passy Mercedesa. 31-latek będzie musiał jednak otrzymać większe wsparcie ze strony zespołu, bo tego zabrakło w sezonie 2018.

- W Grand Prix Niemiec Vettel popełnił mały błąd. Miał tego pecha, że przytrafił się w niewłaściwym czasie i nieodpowiednim miejscu. Miało to na niego duży wpływ. Myślę, że gdyby w Ferrari nadal rządził ktoś taki jak Jean Todt, to Niemiec dostałby odpowiednie wsparcie. Tymczasem on został sam na placu boju - twierdzi Luciano Burti, były kierowca testowy Ferrari.

Zdaniem Burtiego, Sebastian Vettel bardzo różni się charakterem od Lewisa Hamiltona, co nie pomaga mu w najtrudniejszych momentach. - Gdy pojawia się olbrzymia presja, to zaczynasz mówić samemu sobie, że nie możesz popełnić błędu w kolejnym zakręcie, na kolejnym okrążeniu. I właśnie wtedy rosną szansę, że ten błąd popełnisz. To przytrafiło się Vettelowi w zeszłym roku. To wielki mistrz, ale jest przy tym zbyt ludzki. Posiadanie takiej cechy w F1 nic nie daje - dodał Brazylijczyk.

Zdaniem 43-latka, kluczową rolę w tej sytuacji ma do wykonania kierownictwo Ferrari z Maurizio Arrivabene na czele. - Vettel był osamotniony. Myślę, że Todt zrobiłby tę różnicę, dzięki której wróciłby na właściwe tory. Bo to nie jest normalne, że widzisz czterokrotnego mistrza świata, który popełnia tak wiele głupich błędów - ocenił Burti.

Burti w trakcie swojej kariery w F1 ścigał się dla ekip Jaguara i Prosta. Kierowcą testowym Ferrari był w latach 2002-2004, gdy ekipą zarządzał Jean Todt. Brazylijczyk uważa obecnego prezydenta FIA za wzór, jeśli chodzi o pracę na stanowisku szefa zespołu.

- Po jego odejściu Ferrari straciło lidera. Pracowałem też ze Stefano Domenicalim. To był dobry człowiek, ale nie wiem czy był dobrym szefem zespołu, bo zaczął zarządzać ekipą po moim odejściu. Wiem natomiast nieco o Arrivabene, który za moich czasów był w firmie jako przedstawiciel sponsora Philip Morris. W moim przekonaniu nie był nigdy dobrym szefem. Nie jest sympatyczny, zawsze trzymał nas na dystans i nie rozumiałem dlaczego - podsumował Burti.

ZOBACZ WIDEO Show Milika! Napoli wyszarpało zwycięstwo w końcówce spotkania [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Komentarze (0)