Racing Point Force India został zgłoszony do rywalizacji w F1 jako nowy podmiot. Dlatego też od Grand Prix Belgii kierowcy tej ekipy rozpoczną rywalizację w mistrzostwach konstruktorów od zerowego dorobku punktowego. Ekipa Lawrence'a Strolla zachowała też prawa do nagród finansowych po poprzedniku.
Jednak to nie kończy sprawy i wiele wskazuje na to, że po weekendzie na torze Spa-Francorchamps kanadyjski miliarder będzie się musiał zmierzyć z kolejnymi problemami.
- Czy sprawa jest załatwiona? Na ten weekend, tak. Myślę, że właściwym było udzielenie im pozwolenia na ściganie się w Belgii. Jednak nadal jest mnóstwo pytań, na które trzeba odpowiedzieć, zanim uznamy sprawę za zamkniętą - powiedział Gunther Steiner, szef Haasa.
Włoch podkreślił, że Formuła 1 i FIA muszą teraz wyjaśnić pozostałym zespołom jak to możliwe, że nowy podmiot otrzymał odpowiedni wpis i zgodę na dołączenie do rywalizacji w trakcie trwania sezonu. - Mamy kontrakt, w którym napisano co jest możliwe, a co nie. We właściwym czasie będą musieli nam wytłumaczyć jak będą działać w takich przypadkach w przyszłości - dodał Steiner.
ZOBACZ WIDEO: Wstrząsające statystyki na K2. Janusz Gołąb: Boję się, że ta góra podzieli los Everestu
W przeszłości szefowie upadłego Force India wielokrotnie krytykowali amerykańską ekipę. Twierdzili, że sojusz Haasa z Ferrari jest zbyt bliski i szkodzi królowej motorsportu. Steiner podkreśla, że w tej sytuacji nie chodzi o zrewanżowanie się na rywalu.
- Ani przez moment nie myśleliśmy o tym, czy uniemożliwić udzielenie pomocy temu zespołowi. Oni nawet w tym roku głosowali przeciwko nam w kilku sprawach. Chodzi jednak o to, że musimy zrozumieć to, co się właśnie wydarzyło. Załatwiliśmy temat w krótkoterminowej perspektywie, by mogli się ścigać. Nie mam jednak jasnego obrazu jak to wygląda w kwestii przyszłości - podsumował Steiner.