Kolejny znajomy Putina puka do F1. Mazepin idzie na wojnę ze Strollem

Materiały prasowe / Force India / Na zdjęciu: Nikita Mazepin za kierownicą Force India
Materiały prasowe / Force India / Na zdjęciu: Nikita Mazepin za kierownicą Force India

Na początku roku w F1 głośno było o brudnych pieniądzach z Rosji za sprawą Siergieja Sirotkina i wspierających go braci Rotenbergów. Ciekawa jest też postać Dmitrija Mazepina, który rzucił wyzwanie Lawrence'owi Strollowi i chce przejąć Force India.

Gdy na początku sierpnia okazało się, że konsorcjum pod przewodnictwem Lawrence'a Strolla przejęło Force India, wydawało się, że sprawa jest zakończona. Za wybór nowego inwestora odpowiadali administratorzy z londyńskiej firmy FRP Advisory, którzy uznali ofertę Kanadyjczyka za najkorzystniejszą.

Wielkim przegranym tego pojedynku był Dmitrij Mazepin. Rosyjski miliarder, podobnie jak Stroll, wspiera karierę swojego syna w motorsporcie. Wprawdzie 19-letni Nikita rywalizuje obecnie na poziomie Formuły 2, ale za sprawą pieniędzy ojca został kierowcą rezerwowym Force India i odbył kilka jazd testowych w barwach tego zespołu.

Wydawało się, że rosyjski oligarcha pogodził się z przegraną i poszuka synowi innego zespołu w F1. Tymczasem we wtorek ukazał się komunikat, w którym zarządzana przez niego firma Uralkali powątpiewa w uczciwość procesu poszukiwania nowego inwestora. Rosjanie nie wykluczają podjęcia dalszych działań i być może spróbują przed sądem dochodzić swoich racji.

Od urzędnika państwowego do miliardera

Postać Mazepina seniora jest niezwykle ciekawa. Urodził się w Mińsku, ma 50 lat i jest rozwiedziony. Według oficjalnych informacji, ma dwójkę dzieci, choć niektóre źródła z Rosji podają, że biznesmen doczekał się też trzeciego, nieślubnego potomka. "Forbes" jego majątek szacuje na ok. 7,1 mld dolarów.

Jak to bywa w przypadku Rosji, Mazepin nie wzbogaciłby się gdyby nie zgoda i bliskie relacje z prezydentem Władimirem Putinem. Zaczął od pracy jako urzędnik państwowy na początku XXI w. i wdał się w kilka konfliktów prawnych. Nie bał się zablokować prywatyzacji Wschodniej Kompanii Paliwowej, co było sprzeczne z interesem prywatnej firmy TNK. Wykonywał jednak wytyczne Kremla.

Pomógł też Gazpromowi. Gdy w roku 2002 Nikołaj Gornowskij, ówczesny dyrektor generalny spółki-córki Mezhregiongaz, zablokował część aktywów bez wiedzy i zgody kierownictwa firmy, do akcji wkroczył Mazepin. Rosjanin zdołał je przejąć, czym uspokoił nastroje na Kremlu.

W 2007 roku Mazepin zaczął działać w firmie Uralchem, a po sześciu latach przejął też Uralkali. Stworzył tym samym giganta, który zajmuje się produkcją i sprzedażą nawozów używanych w rolnictwie. Jak wynika z wyliczeń "Forbesa", tylko w latach 2016-2017 jego fortuna wzrosła niemal sześciokrotnie. Dziś jego majątek szacowany jest na 7,1 mld dolarów.

Jednak zdaniem niektórych źródeł z Rosji, Mazepin jest kolosem na glinianych nogach. Jego kolejne inwestycje były możliwe dzięki ogromnym pożyczkom, które otrzymywał za zgodą Putina i Kremla. W 2013 roku bank VTB wsparł przedsiębiorcę kwotą 4,5 mld dolarów na zakup Uralkali.

W przejęciu Uralkali nie było zresztą przypadku. Firma tworzyła kartel ze swoim odpowiednikiem z Białorusi, firmą Belaruskali. Doszło jednak do konfliktu pomiędzy jej szefami, aż w końcu wymagał on rozwiązania na szczeblu międzynarodowym. Putin założył, że zmiana właściciela Uralkali pomoże w przywróceniu stosunków z Białorusinami. Istnieją nawet podstawy, by sądzić, że Mazepin przepłacił za Uralkali, by zrekompensować utratę przedsiębiorstwa Sulejmanowi Kerimowowi, poprzedniemu właścicielowi.

Problem polega na tym, że Uralkali już w momencie zmiany właściciela miało 676 mln dolarów długu. Spadek wartości rubla, powiązany z nałożeniem na Rosję sankcji przez Unię Europejską i USA, doprowadził do tego, że zadłużenie wzrosło. Aż trzykrotnie spadła też wartość samego przedsiębiorstwa - do poziomu 1,2 mld dolarów. Mazepin już po roku od przejęcia Uralkali miał nie spłacać na bieżąco kredytu zaciągniętego w VTB. Ze względu na sytuację polityczną i wsparcie Putina, bank nie wywierał jednak zbyt dużej presji na rosyjskim przedsiębiorcy.

Podejrzane transakcje i układy

Przejęcie Uralkali to nie jedyna dziwna transakcja Mazepina. W roku 2008 zakupił on firmę Woskriesiensk Mineral Fertilizers, zajmującą się nawozami sztucznymi, choć ledwie rok wcześniej jej ówczesne władze zalecały jej zamknięcie ze względu na "ekstremalne zużycie linii produkcyjnych".

Rok po przejęciu WMF przez Mazepina, zamknięto kilka działów w firmie i zrezygnowano z produkcji niektórych nawozów, co doprowadziło do masowych zwolnień. W wyniku tych działań straty firmy wyniosły 1,5 mld rubli. Kto oczekiwał, że miliarder przejął upadającą firmę, by dać jej nowe życie, był w błędzie. Z czasem aktywa zaczęły być przekazywane do Uralkali. Drogi dojazdowe, oczyszczalnie ścieków, działki wokół fabryki znalazły się w posiadaniu cypryjskiej Assethill Holdings Ltd, powiązanej z Mazepinem.

Do przejęcia WMF nie doszłoby, gdyby nie osoba burmistrza Jurija Slepstowa. Po kilku latach został on skazany przez moskiewski sąd za przekupstwo i korupcję. W 2016 roku Mazepin ogłosił nowy plan dla fabryki w Woskriesiensku. Jednak wykorzystuje ona obecnie tylko 50 proc. mocy produkcyjnej, a spadek popytu na nawozy powoduje, że jej przyszłość jest mocno niepewna.

Spadają przychody Uralkali

Kolejne inwestycje Mazepina były napędzane przez ogromne pożyczki. Niedawno Sberbank udzielił mu kredytu w wysokości 3 mld rubli, choć jego firma nie spłaciła jeszcze poprzedniego, wartego 700 mln rubli. Trudno uwierzyć w to, że nie doszłoby do tego, gdyby nie osobiste wstawiennictwo Putina i szefa Sberbanku, Germana Grefa.

Wokół Uralkali pojawia się jednak coraz więcej pytań. W roku 2015 wycofała się ona z londyńskiej giełdy, zaś w grudniu 2017 zarząd podjął decyzję o wyjściu z giełdy w Moskwie. Miało to być związane z trudną sytuacją przedsiębiorstwa, którego zadłużenie tylko względem Sberbanku wynosiło 2,46 mld dolarów. Całkowita suma wierzytelności wynosi ponad 5 mld dolarów.

Firma cierpi też ze względu na sankcje nałożone przez zachodnie państwa. Bolesny był dla niej rok 2016, gdy zanotowano spadek przychodów o 27 proc. w porównaniu do sytuacji sprzed dwunastu miesięcy. Doszło do tego przy równoczesnym wzroście kosztów produkcji o 6 proc. Dlatego też w Uralkali nakreślono plan naprawczy, który ma na celu redukcję personelu o 20 proc. Koniec restrukturyzacji przedsiębiorstwa planowany jest na 2020 rok.

Ciemne interesy Mazepina

Mazepin od dekady jest wmieszany w konflikt z właścicielami firmy TogliattiAzot. W latach 2008-2011 przedsiębiorstwo miało sprzedawać amoniak i karbamid poza granicami Rosji po zaniżonych cenach. Proces w tej sprawie toczy się przed sądem w Moskwie, a władze firmy znalazły schronienie w innym kraju. Nieoficjalnie mówi się o tym, że otrzymały azyl w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych.

Siergiej Maklain, dyrektor generalny TOAZ, twierdził nawet, że Mazepin groził mu. Miliarder miał szantażować szefa konkurencyjnej firmy i twierdzić, że rosyjskie służby rozpoczną postępowanie przeciwko niemu, jeśli nie zgodzi się na sprzedaż TogliattiAzot.

Czarną robotę dla Mazepina w TogliattiAzot miał wykonywać Jewgienij Sedykin. Uczestniczył on w 2015 roku w zgromadzeniu akcjonariuszy, które doprowadziło jego samego do objęcia funkcji szefa rady nadzorczej TogliattiAzot.

Na początku 2018 roku w Rosji doszło do zatrzymania Siergieja Sokołowa, który był szefem ochrony Borisa Bieriezowskiego, pozostającego w konflikcie z Putinem. Rosyjskie służby podejrzewają Sokołowa o nielegalny handel bronią, a pomagać w tym miał mu Oleg Antoszin, były szef ochrony w TogliattiAzot. Rosjanie sprawdzają teraz czy nie byli oni zaangażowani w próbę organizacji zamachu terrorystycznego na terenie fabryki TOAZ. Miała ona zdyskredytować właścicieli rosyjskiego przedsiębiorstwa i pomóc Mazepinowi w jego przejęciu.

Co ciekawe, Sokołow i Antoszin mogą liczyć na pomoc prawników opłacanych przez Uralkali. - Robią to z pewnością nie z powodu miłosierdzia, ale z obawy, że oskarżeni zaczną współpracę ze śledczymi i powiedzą za dużo o swojej pracy - czytamy na portalu "RusLetter", który monitoruje sytuację polityczną w Rosji.

Mazepin może jednak liczyć na przychylność sądu w Moskwie. Pod koniec 2016 roku nakazał on zamrozić aktywa TOAZ o wartości 2 mld dolarów. Wydał też nakaz aresztowania oraz usunięcia z zarządu Maklaina. Rosjanin ukrywa się obecnie w Wielkiej Brytanii, a zgody na jego ekstradycję nie wydał sąd w Londynie.

Wojna o Force India

Mazepin postanowił walczyć nie tylko o kontrolę nad kolejnymi rosyjskimi firmami, ale też zespołem w F1. Oligarcha nie potrafi się pogodzić z tym, że zespół z Silverstone trafił w ręce Lawrence'a Strolla. Nawet jeśli w ostatnich oświadczeniach nie napisano tego wprost, to miliarder z Rosji jest przekonany, że proces poszukiwania nowego inwestora był ustawiony.

- Staliśmy na stanowisku, że biorąc pod uwagę skąd przybywamy, to musimy zadbać o naszą wiarygodność. Od początku wierzyliśmy, że jedynym sposobem na to jest całkowita przejrzystość, zaprezentowanie wiarygodności w rozmowach. Dlatego udaliśmy się do F1, rozmawialiśmy z nimi, spotykaliśmy się. Zrobiliśmy to samo w przypadku FIA i administratorami. Spotkaliśmy się z każdą z zainteresowanych stron, by być w pełni transparentnym. I nadal będziemy tak postępować - powiedział Paul Ostling, zarządzający finansami w Uralkali.

Wydaje się jednak, że w tej bitwie Mazepin stoi na straconej pozycji. Administratorzy z FRP Advisory, którzy poszukiwali nowego inwestora dla Force India, nie mają sobie nic do zarzucenia. Rosjanie mogą kierować sprawę do sądu, ale jedno jest pewne - w nim znajomość z Putinem ani powiązania z Kremlem nie pomogą.

ZOBACZ WIDEO Valencia blisko pokonania Atletico. Kapitalna asysta Griezmanna [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS 1]

Komentarze (3)
avatar
sebastian1980
23.08.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Nigdy w życiu nie wezmą Roberta do Force India oni potrzebują zawodnika który jest wolniejszy od Strolla a nie szybszy. Nie po to tatuś kupił zespół żeby synalek był drugim kierowcą 
avatar
Treevill
22.08.2018
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
Po lekturze tego artykułu jasno można stwierdzić że decyzja o oddaniu zespołu w ręce Strolla była słuszna 
OHELLOTHERE
22.08.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Śmiać się czy płakać?