W tym roku McLaren ponownie zawodzi oczekiwania kibiców. Zespół, dzięki przesiadce na silniki Renault, miał walczyć o podia i zwycięstwa w Formule 1. Tymczasem zajmuje piąte miejsce w klasyfikacji generalnej konstruktorów. Zdaniem wielu ekspertów, taki progres jest niewystarczający.
Doprowadziło to do sytuacji, w której Martin Whitmarsh skrytykował poczynania zespołu na łamach "Mail on Sunday". Brytyjczyk, który był szefem McLarena w latach 1989-2014 stwierdził, że pracownicy są niezadowoleni z obecnej sytuacji - Jest zbyt wiele polityki między głównymi postaciami w ekipie i wiele z nich musi odejść - komentował Whitmarsh.
Były szef McLarena zasugerował, że jest w stanie wrócić do swojej dawnej ekipy, jeśli tylko zajdzie taka potrzeba. Na jego słowa bardzo szybko zareagował rzecznik prasowy zespołu. - Martin pracował dla McLarena przez wiele lat, ale od jakiegoś czasu pozostaje poza firmą. Nie jest częścią naszej przyszłości. Słowa, które wypowiedział były niesprawiedliwe. Jest źle poinformowany, ale ma prawo do swojej opinii - powiedział przedstawiciel prasowy McLarena.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Kibice z Senegalu dali przykład innym. Kapitalne zachowanie po meczu z Polską
Rzecznik prasowy ekipy z Woking podkreślił, że w McLarenie panuje bardzo dobra atmosfera. - Wszyscy mają spore oczekiwania, a my próbujemy im podołać. Każdy z pracowników ciężko pracuje i koncentruje się na przyszłości, a nie przeszłości - dodał.
McLaren ma obecnie na swoim koncie 40 punktów, co jest sporym postępem względem roku ubiegłego. Nieudana współpraca z Hondą sprawiła, że w minionym sezonie Brytyjczycy zdobyli ledwie 30 punktów. Ekipa z Woking jest jednak najgorsza w stawce, jeśli chodzi o samochody wykorzystujące silniki Renault. Dla porównania Red Bull Racing, również korzystający z francuskich jednostek napędowych, był w stanie wygrać w tym roku dwa wyścigi.