Amerykanin zapowiada powrót Roberta Kubicy. "Jeden z lepszych kierowców siedzi na ławce"

Zdjęcie okładkowe artykułu: Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: Robert Kubica i Siergiej Sirotkin
Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: Robert Kubica i Siergiej Sirotkin
zdjęcie autora artykułu

Udane testy Roberta Kubicy sprawiły, że Polak był przymierzany do startów w Toro Rosso. To mało realne, co nie zmienia faktu, że zrobił on kolejny krok do powrotu do F1. - Ktoś da mu szansę - twierdzi Joe Brown, redaktor naczelny "Popular Science".

Podczas ostatniego Grand Prix Hiszpanii Robert Kubica miał okazję do wzięcia udziału w oficjalnym treningu oraz późniejszych testach. Pokazał się w nich z dobrej strony, notując lepsze czasy niż etatowi kierowcy Williamsa. To wystarczyło, aby francuskie media zaczęły przymierzać go do startów w Scuderia Toro Rosso, w którym zawodzi Brendon Hartley.

Nowozelandczyk zdementował jednak plotki o możliwym odejściu z zespołu przy okazji Grand Prix Monako. O bezpiecznej przyszłości 28-latka zapewnił też Helmut Marko, doradca Red Bulla.

Nie zmienia to faktu, że dobre tempo Kubicy zostało zauważone przez kolejnych ekspertów. - Ktoś w końcu da szansę Kubicy, skoro w trakcie testów był ósmy na wymagającym torze, prowadząc samochód jedną ręką - skomentował Joe Brown, amerykański dziennikarz, redaktor naczelny "Popular Science".

Zdaniem Browna, przykład Kubicy pokazuje jak zepsuta jest obecnie Formuła 1, skoro tak utalentowany kierowca nie ma okazji do regularnych startów. - Robert jest najlepszym argumentem przeciwko stylowi uprawianemu przez Ferrari, w którym mamy niezwykle skomplikowane i drogie silniki w F1. Jeden z lepszych kierowców swojej generacji siedzi na ławce, podczas gdy jego przeciętni partnerzy z zespołu ścigają się w każdym wyścigu, bo F1 stała się tak drogim sportem, że trzeba mieć wsparcie miliarderów, by ekipa mogła w ogóle startować - dodał.

ZOBACZ WIDEO Ekspert wróży Kubicy błyskawiczny powrót. "Jego wyniki są niewiarygodne!"

Dlatego też redaktor naczelny "Popular Science" popiera pomysł ograniczenia kosztów w królowej motorsportu. - Pieniądze jakie są niezbędne do utrzymania zespołu F1 sprawiają, że wielu utalentowanych kierowców, w tym Kubica, nie dostaje szansy. On jeździ używając jednej ręki, a robi szybsze okrążenia niż Stroll czy Sirotkin. Gdyby miał ojca miliardera, to widzielibyśmy go na starcie wyścigu - stwierdził.

Nie jest tajemnicą, że obecnie na wysokie koszty w F1 składają się m. in. skomplikowane silniki, które zostały wprowadzone w roku 2014. Dostrzegają to nowi właściciele królowej motorsportu, którzy już zapowiedzieli, że od roku 2021 jednostki napędowe zostaną uproszczone. Zostaną one pozbawione m. in. MGU-K.

- Przykład Kubicy to też pytanie jak przydatna jest obecnie F1 dla poszukiwań nowych technologii. Bogate kraje zmierzają w kierunku samochodów elektrycznych, rozwijają infrastrukturę pod nie. Kraje rozwijające się mogłyby natomiast skorzystać na badaniach i testach tańszych w eksploatacji silników benzynowych, a nie drogich hybryd z użyciem turbo - zakończył Brown.

Źródło artykułu: