Haas liczy na zatrzymanie Kevina Magnussena. "To problem bogactwa"

Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: Kevin Magnussen za kierownicą Haasa
Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: Kevin Magnussen za kierownicą Haasa

Świetna forma Haasa w tym sezonie Formuły 1 jest sporym zaskoczeniem. Wpływa to na zainteresowanie innych zespołów Kevinem Magnussenem. Przedstawiciele amerykańskiego zespołu już wiedzą, że Duńczyk nie będzie narzekać na brak ofert.

Tegoroczny samochód Haasa, który sporo rozwiązań czerpie z modelu Ferrari, okazał się niezwykle konkurencyjny. W tej sytuacji przedstawiciele amerykańskiej ekipy postawili sobie ambitny cel, by powalczyć o czwarte miejsce w klasyfikacji konstruktorów.

Po trzech wyścigach Haas zajmuje siódmą lokatę ze stratą 17 punktów do czwartego McLarena. Szefowie zespołu są zadowoleni ze wzrostu formy swoich kierowców, ale mają też świadomość, że wzbudza to większe zainteresowanie ich usługami na rynku. Tymczasem kontrakt Kevina Magnussena wygasa po zakończeniu obecnego sezonu.

- Nie wiem czy Magnussen dostanie ofertę z innego zespołu. To jest kwestia, której teraz nie muszę komentować. Posiadanie dobrego kierowcy, którym interesują się inni, to problem bogactwa. Oczywiście, wiemy, że musimy ciężko pracować, aby zatrzymać Kevina w zespole. On ma jednak szacunek do nas. Wie, że mu pomogliśmy dojść do miejsca, w którym się teraz znajduje - powiedział Gunther Steiner, szef amerykańskiego zespołu.

Magnussen wcześniej startował w McLarenie i Renault, ale w obu zespołach nie błyszczał. Duński kierowca już kilkukrotnie krytykował atmosferę jaka panowała w jego poprzednich ekipach. 25-latek zdradził, że dopiero w Haasie czuje serdeczną i rodzinną atmosferę.

- Ma naturalny talent, ale żeby go w pełni wykorzystać, potrzebne jest odpowiednie środowisko. W naszym małym i szczerym zespole jest to możliwe. Czuje się u nas jak w domu. Do tego dostarczyliśmy mu w tym roku naprawdę konkurencyjny samochód - dodał Steiner.

ZOBACZ WIDEO "Kubica show" podczas konferencji prasowej

Źródło artykułu: